43.
SIEDZIBA FBI
Kiedy dr Saroyan pilnowała techników i zabezpieczania znalezionych zwłok, Booth i Brennan dojechali do siedziby FBI, gdzie mogli przesłuchać parę, która znalazła ciało. Weszli do budynku. Para już na nich czekała w gabinecie agenta.
- Witam, agent specjalny Seeley Booth- przedstawił się, wchodząc do biura- To jest dr Temperance Brennan z Instytutu Jeffersona. Dziękujemy, że zechcieli państwo z nami porozmawiać.
- Nie ma sprawy- odpowiedział mężczyzna.
- Też chcielibyśmy wiedzieć, kim jest mężczyzna, którego zamordowano w naszym mieszkaniu- dodała kobieta.
- Skąd pani wie, że został zamordowany?- spytała Bones.
- FBI? Antropolog sądowy? Tak pomyśleliśmy.- odpowiedziała.
- Ok. Może się przedstawicie?- powiedział Seeley.
- Jasne. Wybaczcie.- mężczyzna wstał- John Waist, a to moja żona Molly.
- Żona? Ile wy macie lat?- zdziwiła się Brennan.
- Ja 23, Molly 24- powiedział John- Tak, wiele osób mówi, że za wcześnie wzięliśmy ślub- dodał widząc minę antropolog.
- Ale my naprawdę się kochamy. Znamy się od wielu lat. To była przemyślana decyzja- powiedziała kobieta.
- Dobra, zostawmy temat waszego małżeństwa- wtrącił się Booth- Powiedzcie nam coś o tym mieszkaniu.
- Wynajmujemy je od pewnej starszej pani, już od jakichś 3 lat- zaczął John- chwilowo nie stać nas na własne. Nigdy wcześniej nie mieliśmy żadnych problemów. Pani Rait jest wspaniałą kobietą. Czasami wpada do nas na herbatę, porozmawiamy, ona sprawdzi, jak utrzymujemy mieszkanie, czy o nie dbamy i tak dalej.
- Macie jakichś wrogów? Wy albo pani…- zaczął Booth.
- Rait.- przypomniała Molly.
- Pani Rait.
- Nie, raczej nie. Jesteśmy spokojnymi ludźmi. Pani Rait też. Jak mówiłem, to miła, starsza pani. Nie sądzę, by miała jakichkolwiek wrogów. Jej po prostu nie da się nie lubić.
- Macie jakiś pomysł, jak ten człowiek mógł się dostać do waszego mieszkania?- spytała Bones.
- Nie wiem, ale jak przyjechaliśmy, zamki były zepsute. Musiał się tam zakraść. Może szukał noclegu, w jakiś sposób dowiedział się, że nikogo nie ma i się zadomowił.
- Widzieliście go już wcześniej?
- Nigdy. Nie obracamy się w takim towarzystwie.
- Rozumiem.
- Byliśmy na czymś w rodzaju urlopu. Mieliśmy wolne na uczelni i wybraliśmy się w podróż, trochę odpocząć od studenckiego życia. Jak mówiliśmy też innym agentom na miejscu, dopiero wróciliśmy do domu z urlopu. Drzwi do naszego mieszkania nie były zamknięte na klucz, weszliśmy do środka i w salonie znaleźliśmy ciało tego mężczyzny.
- Ruszaliście coś?
- Nie. Jak tylko go zobaczyliśmy, zadzwoniliśmy po was. Niczego nie dotykaliśmy. Widzieliśmy na filmach, że na miejscu zbrodni nie można nic ruszać, by nie zacierać śladów.- powiedziała dumnie Molly.
- Na filmach, co?
- Tak. Czasami nawet i seriale uczą nas, jak się zachować- przyznał chłopak.
- Ta, jasne.
- Dzięki temu wiedzieliśmy, jak zachować się na miejscu zbrodni.
- Dobra, skończmy rozmowy o filmach. Możecie podać nam adres pani Rait?
- Oczywiście.
- Zapiszcie go tutaj- Booth podał Johnowi notes i długopis- chłopak zanotował adres.
- Proszę – podał mu kartkę.
- Dzięki. Jeśli cos się wam przypomni albo…
- Damy znać- dokończyła za niego Molly.
- Jesteście wolni.
- Ok.- Molly i John wyszli, a Booth i Brennan zostali w jego biurze.
- Trzeba będzie pojechać do tej pani Rait i zadać jej kilka pytań.- powiedział Booth.
- Szczerze, nie sądzę, by starsza pani w ogóle miała pojęcie o tym, co się stało, ale zawsze warto sprawdzić. Może jednak coś zauważyła- powiedziała Brennan.
- Starsi, samotni ludzie mają dziwną przypadłość podsłuchiwania i obserwowania wszystkiego, co dzieje się w ich otoczeniu. Z jednej strony to jest pomocne, ale z drugiej…
- Irytujące- dokończyła za niego.
- Dokładnie. Poduszkowcy są irytujący.- powiedział z uśmiechem.
- Jacy znowu poduszkowcy?- spytała z miną ‘nie wiem, co to znaczy’.
- No, poduszkowcy. Starsze panie, które przesiadują w oknach, opierając się o poduszki. Zazwyczaj w mniejszych miasteczkach, czy na wsiach. Uwielbiają dokładnie wiedzieć, co się u kogo dzieje- na twarzy Brennan malowało się coraz większe zdziwienie.- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Wiesz myślałam, że poduszkowce to rodzaj samolotów, albo jakichś statków kosmicznych, ale starsze panie w oknach? O tym nigdy bym nie pomyślała.
- A widzisz, jak dużo możesz się przy mnie nauczyć.- puścił jej oczko.
- Jakoś tego nie dostrzegam.- uśmiechnęła się.
- Bones, nie drocz się.
- Przecież uwielbiasz, jak to robię.
- A prawda, zapomniałem- postukał się w czoło.
- Jak mogłeś o tym zapomnieć?
- A nie wiem, tak jakoś wypadło mi z głowy.
- Jak coś, czego nie ma w twojej głowie, coś czego fizycznie być w niej nie może z racji tego, że nie jest rzeczą materialną, może ci z niej wypaść? Poza tym, niemożliwe by było, aby cokolwiek wyleciało ci z głowy bez otworzenia czaszki…
- Bones, proszę cię.- przewrócił oczami.
- A jeśli już miałoby wylecieć ci coś z głowy, jak mówisz, tak przy okazji doskonale wiem, że to jest jedno z twoich powiedzonek, które nawet znam, ale uwielbiam ci te rzeczy tłumaczyć- na jej twarzy malował się chytry uśmieszek- to, jak to może być coś z tak oczywistych rzeczy, które oboje uwielbiamy robić?
- Oj, Bones, kochanie, przecież doskonale wiesz, że wiem, o czym mówisz. Droczę się z tobą.
- Bo ty też uwielbiasz to robić.
- Właśnie.- oboje zaczęli się śmiać.
- Uwielbiam te nasze rozmowy, wiesz?
- Doskonale.
- To co? Najpierw jedziemy do pani Rait?
- A może, skoro już tu jesteśmy, zajmiemy się przesłuchaniem tego całego Cluda?
- Racja. Prawie o nim zapomniałam, przez tą nową sprawę.
- Dasz radę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu?
- Poradzę sobie, Booth.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście. I obiecuję, że się na niego nie rzucę z pięściami, chociaż nie ukrywam, że mam na to wielką ochotę.
- Ja też. Musimy go porządnie przycisnąć.
- O tak. Potem możemy wstąpić do Jeffersonian, spojrzę na kości, zrobimy wstępne badania i wtedy ustalimy dalszy plan działania.
- Krok po kroku, Bones.
- Trzeba wiedzieć, co robić. Trzeba mieć plan działania, a nie błądzić po omacku.
- Oczywiście, kochanie, oczywiście.
- Nie zgadzasz się z tym?
- Kto powiedział, że się nie zgadzam?
- Po prostu pytam.
- Oczywiście, że się z tobą zgadzam.
- To dobrze. Ok, chodźmy przycisnąć tego gościa.
Zebrali się i ruszyli do pokoju przesłuchań, gdzie cały czas czekał na nich mężczyzna, który chciał odebrać Boothowi życie.
44.
Oboje, w miarę uspokojeni, weszli do pokoju przesłuchań.
- Cloud Teff- powiedział Booth na wstępie. Mężczyzna uśmiechnął się szyderczo.
- Seeley Booth i Temperance Brennan- zaśmiał się.- Nie rozumiem po co ta cała szopka z przedstawianiem się. Przecież doskonale się znamy. A nie, drobna poprawka, to ja was dobrze znam, wy znacie jedynie moje nazwisko, no i może ewentualnie, jeśli mnie sprawdziliście, znacie jeszcze troszeczkę faktów z mojej przeszłości, a znając FBI i jego metody, sprawdziliście wszystko. Czyli pewnie wiecie, że kiedyś byłem na stażu w FBI.
- Ależ on dużo gada, co Bones?- Booth, niewzruszony, usiadł na jednym z krzeseł naprzeciwko Clouda.
- Stanowczo za dużo, jak dla mnie- powiedziała i również zajęła miejsce na krześle.
- Nic nie mówiliście, więc skorzystałem z okazji.
- Ciekawe, czy będzie taki rozmowny, jak usłyszy, że oskarżamy go o usiłowanie morderstwa?- Booth zwrócił się do Brenn.
- Myślę, że mina mu trochę zejdzie- powiedziała.
- Mówi się zrzednie, pani doktor.- wtrącił się Cloud.- mina mu zrzednie.
- Nikt cię nie prosił o zdanie.- powiedział Seeley.
- Dbam o poprawność języka, u tych którzy mają braki w edukacji.
- Nie pozwalaj sobie…- w Boothie zaczęło się gotować.
- Daj spokój, Booth.- uspokoiła go Bones- Jego odzywki nie robią na mnie żadnego wrażenia. Wiem, że jesteś arogancki- zwróciła się do Teff’a- ale jesteś o wiele mnie wyedukowany ode mnie i takie uwagi, płynące z twoich ust są tutaj zdecydowanie nie na miejscu. Brzmisz śmiesznie. To ja jestem jedyną osobą w tym pokoju, która ma doktorat.
- Właśnie nazwała cię głupkiem- mężczyzna zwrócił się do agenta.
- Nie dorabiaj sobie historyjek.- tym razem Bootha to nie ruszyło.
- Uwielbiam…
- Koniec- przerwał mu Seeley- Wróćmy do powodu, dla którego siedzisz w tym pokoju.
- A tak, tak, bo przecież o tym chcieliście ze mną rozmawiać.- uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- O zarzutach już wiesz, planowanie i usiłowanie morderstwa.
- Oj, straszne.- Cloud wyraźnie kpił sobie z całej tej sytuacji.
- Kto cię wynajął, żeby mnie zdjąć?
- Jesteś wytrenowanym, dobrym agentem, Booth- oskarżony nachylił się nad stołem i mówił bezpośrednio do Seeley’a.- Myślę, że zdajesz sobie sprawę, że choćbyś nie wiem czym mi groził, nie powiem ci, czy i kto mnie wynajął. Tracicie tylko czas.
- Kto cię przekupił, Cloud?- spytała Brennan.- Co sprawiło, że z niedoszłego agenta FBI, zdecydowałeś zmienić się w przestępcę?
- Jak zauważyłaś, dr Brennan, niedoszłego agenta FBI. Może mi się znudziło siedzenie z tymi kretynami w garniturach, którzy zarabiają tyle kasy, że ledwo starcza im na codzienne wydatki. Nie pomyślałaś, że wolałem drogę, gdzie nie trzeba się narobić, a mieć taką kasę, o której zwykły agencina może sobie tylko pomarzyć?
- Kasa, no jasne, przecież zawsze chodzi o kasę.- powiedział Booth.
- Nie rozumiem, co w niej jest takiego niesamowitego.- powiedziała Bones.
- Ty nie musisz tego rozumieć- odezwał się Teff- Jesteś autorką bestsellerów, znana panią naukowiec, masz kasy, jak lodu. Nigdy nie odczuwałaś braku środków do życia.
- Nie możesz być tego taki pewien.
- A co? Jakieś problemy z przeszłości? Dlatego zajmujesz się badaniem zwłok? Jakiś uraz psychiczny, czy coś?
- Nie tym tonem, Teff!- przerwał mu Booth.
- Dobrze, dobrze- podniósł ręce w geście obrony.- Wiem, pani naukowiec nie wolno ruszać, jak agent Booth jest w pobliżu, bo przecież łączy was łóżko. Jak nie staniesz w jej obronie, to się na ciebie pogniewa i nie będziesz miał…
- Dosyć!- krzyknął Booth.
- Udało mi się cię wkurzyć.- uśmiechnął się tryumfująco- Tak mówili. Mówili mi, że najlepszym tematem do wyprowadzenia cię z równowagi jest… twoja kochanka, dr Brennan. Mieli rację. Patrzcie, patrzcie.
- Jacy oni?- spytała Bones.
- A to nie wasz interes.
- Właśnie potwierdziłeś, że ktoś cię na mnie nasłał. Kto?
- Mówiłem też, że nic wam nie powiem.
- Lepiej dla ciebie, żebyś jednak zaczął gadać.
- Nie boję się ciebie… Seeley- jego imię wyszeptał.- Ani ciebie, ani FBI, ani nawet pani doktor, znającej różne sztuki walki, która miała takie strasznie złe doświadczenia z systemem i rodzinami zastępczymi.
- O co ci chodzi?- spytał Booth. Czuł, że jeszcze chwila, jeszcze kilka słów na temat Bones, jeszcze jedna obraza, a nie wytrzyma.
- O nic konkretnego. Moim celem było zabicie ciebie, ale to biedne, skrzywdzone dziecko- spojrzał na Brennan- uniemożliwiło mi to. To nie podoba się ani mi, ani im.
- Jakim im?
- Ależ ty jesteś uparty.
- O kim ty mówisz?
- O kimś, kto wie o was bardzo wiele, kimś kto zna wasze brudne sekrety z przeszłości. Wie o systemie, rodzicach, którzy porzucili swoje dzieci, o byłym snajperze, który zabijał mnóstwo ludzi, o twoim pijącym ojcu i bracie…
- Zamknij się!- Booth poderwał się z krzesła.- Ani słowa więcej!
- Myślałem, że chcieliście ze mną porozmawiać.- wzruszył ramionami.
- Powiedz nam dla kogo pracujesz.
- Bla, bla, bla. Wciąż ta sama śpiewka. Niczego ode mnie nie wyciągniecie. Mam wam to nagrać na taśmie i puszczać za każdym razem, jak zadacie mi to pytanie? Nie chce mi się tego w kółko powtarzać.
- Nie bądź taki pewny siebie, Cloud.
- Nie dowiecie się ode mnie niczego innego, więc równie dobrze możemy zaoszczędzić sobie czasu i skończyć to urocze spotkanie.
- Nie ty ustalasz zasady w tym pokoju.
- Jasne, bo ustala je, wspaniały agent Booth.- ponownie zakpił.
- Masz nam do powiedzenia cokolwiek?
- Nic a nic.
- Super, czyli możesz wracać do aresztu i czekać na proces o usiłowanie morderstwa.
- Z przyjemnością sobie na niego poczekam, ale nie sądzę bym się na nim pojawił.
- O to się nie martw, na pewno tam trafisz. Chyba, że jesteś takim tchórzem, że przy następnym spotkaniu będziesz leżał sztywny na stole autopsyjnym.
- Nie doceniasz swoich wrogów Booth, to duży błąd.
- Nie boję się was. Kimkolwiek jesteście, znajdę was i wszystkich, co do jednego, pozamykam.
- W to wątpię, ale można żyć złudzeniami, za to nie karzą. Chociaż, rozczarowanie później jest nieco bolesne.
- Koniec rozmowy. Czas na nas, Bones. Niech go zamkną.- oboje ruszyli w kierunku wyjścia.
- Mam dla was jedną radę- powiedział Teff, kiedy Booth już naciskał klamkę- Pilnujcie się, bo ta sprawa jest o wiele grubsza, niż się wam wydaje. Może się okazać, po tej akcji, że już nie ty będziesz celem- wskazał palcem na Bootha- ale twoja piękna pani doktor- wolno przesunął palec wskazujący na Bones.
- Grozisz nam?- spytał Booth, domykając drzwi.
- Nie grożę, tylko was ostrzegam. Właściwie ją. Znając twoją przeszłość, pani- znowu zaczął swoje żarty- mój przywódca, nasz szef bardzo się tobą zainteresował. Chciałby cię wyzwać na pojedynek, ale jeśli do tego dojdzie- popatrzył jej w oczy, próbując ją nastraszyć- Wiec, że tym razem ktoś inny będzie badał twoje kości.- zaśmiał się, a Booth tym razem nie wytrzymał. W ułamku sekundy znalazł się przy nim, poderwał go za bluzę do góry i przyparł do ściany.
- Grozisz jej? Grozisz dr Brennan?!- krzyczał.- Radzę ci uważać, co mówisz, śmieciu! Spróbuj ty albo ktokolwiek z twojej grupy, choć ruszyć Bones, niech spadnie jej choć jeden maleńki włos z głowy, a pożałujesz, że w ogóle o mnie usłyszałeś! Nie zawaham się przed zabiciem ciebie, czy kogokolwiek, kto tylko się do niej zbliży!
- Nie boję się ciebie, agencie Booth.- uśmiechnął się.- Rozumiem morderstwo w imię większego dobra. Doskonale rozumiem, ale twoje słowa mnie nie wystraszą. Nie powstrzymacie nas przed wykonywaniem naszych misji. A jeśli jedną z nich stanie się… upolowanie dr Brennan, nic, ani nikt nas nie powstrzyma. Zobaczysz ją w plastikowym worku i nic nie będziesz mógł z tym zrobić. To ci obiecuję.
- Ty…
- Booth, nie!- Bones powstrzymała agenta przed pobiciem podejrzanego- Nie jest wart zawieszenia.- Booth nadal trzymał go przy ścianie.- Proszę.- położyła dłoń na jego ramieniu i dała mu znać, by odpuścił. Jej dotyk zadziałał uspokajająco. Puścił Teffa i odsunął się od niego.
- Trzeba się słuchać swojej panienki- skomentował Cloud.
- Ty!- tym razem to Brennan na niego naskoczyła- Nie pogrywaj sobie z nami! Nie przestraszysz mnie, więc sobie odpuść. Zostaw te wszystkie kiepskie komentarze dla siebie.
- Teraz ty go bronisz, czy może chcesz mnie przekonać taką gadką, że naprawdę się nie boisz?
- Skończyliśmy.- powiedziała i zabrała Bootha z pokoju przesłuchań.
- Booth, uspokój się- mówiła łagodnie do agenta, kiedy znaleźli się w jego biurze.
- Nikt nie będzie ci groził. Nie pozwolę na to.- mówił wciąż podenerwowany.
- Nie boję się go.
- Nie chodzi o to, czy się go boisz, czy nie, Bones. Nikt nie będzie ci groził w mojej obecności. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
- Booth, nic mi się nie stanie.
- Każdą groźbę, czy się boisz, czy nie, trzeba traktować poważnie. Może w tym, co mówił jest gdzieś prawda. Może rzeczywiście ta sprawa jest grubsza niż sądzimy.
- Na razie nie mamy na to dowodów.
- Nie mamy nic, Bones. Nic, poza tym draniem w pokoju przesłuchań, który nie chce nam nic powiedzieć.
- Proszę cię tylko, byś się trochę uspokoił.
- Nie potrafię, kiedy ktoś grozi, że stracę kobietę mojego życia.
- Wiem, Booth.
- Nie pozwolę, by ci coś zrobili, Bones. Nie chcę cię stracić…
- I nie stracisz, Seeley. Już tyle razem przeszliśmy, tyle złego działo się w naszych życiach, tyle złego pojawiło się między nami, ale my i tak jesteśmy razem. Nic, ani nikt nas nie powstrzyma. Nie zastraszy nas nikt taki, jak ten cały Teef. Nie pozwól mu na to, by wszedł między nas. Jest nikim.
- Masz racje, Bones. Masz rację.
- Cieszę się, że to rozumiesz.
- Rozumiem, ale i tak nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić.
- Wiem. Dlatego się nie boję. Zawsze przy mnie jesteś.
- Zawsze.
- Dziękuję, Booth.- przytuliła się do niego.- Dziękuję, że jesteś.
- Kocham cię, Bones.- pogładził ją po włosach. Chwilę stali w swoich objęciach i opanowywali emocję, które nagromadziły się w nich podczas przesłuchania.
Kiedy oboje poczuli, że już są spokojni i gotowi do dalszej pracy, zebrali swoje rzeczy i pojechali do Jeffersonian, sprawdzić, czy pojawiły się jakieś nowe informacje w którejś ze spraw.
Twoje opowadanka sa super!! Wszystkie przczytane bardzo mi się podobało długa droga do szczęścia... ;))
OdpowiedzUsuńYuumi;))
mam pytanko takie nie związane z opowiadaniem możne jak można wysłac prywatną wiadomośc nie taką o jakis autograf tylko do danej osoby np Emily,Tamarze albo Michaeli np przez ich stonę oficjalną Bones ...z góry dzięki
OdpowiedzUsuńSzczerze? Nie mam pojęcia. Na forum serialkosci.pl była informacja, jak poprosić o autograf i gdzie wysyłać listy, ale nie wiem, czy pisząc normalny list, odpowiedzieliby. Nie mam pojęcia. Zawsze można spróbować. Ale takiego adresu do prywatnej korenspondencji niestety nie znam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.