Powitanie!

Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu!

Znajdziecie tutaj moją twórczość dotyczącą serialu "Bones" [Kości]- ficki, tapety, grafiki, rysunki.

Życzę wszystkim [mam nadzieję] miłego czytania i oglądania:)

Proszę Was też o zostawianie po sobie śladu w postaci komentarza. Bardzo zależy mi na waszych opiniach [tych pozytywnych i tych krytycznych. Człowiek uczy się całe życie]

Z serdecznymi pozdrowieniami

brenn

sobota, 30 kwietnia 2011

CZARNY SCENARIUSZ [43-44/?]

Po dłuuuuugiej przerwie, kolejne 2 rozdziały Czarnego scenariusza:)


43.

SIEDZIBA FBI

Kiedy dr Saroyan pilnowała techników i zabezpieczania znalezionych zwłok, Booth i Brennan dojechali do siedziby FBI, gdzie mogli przesłuchać parę, która znalazła ciało. Weszli do budynku. Para już na nich czekała w gabinecie agenta.
- Witam, agent specjalny Seeley Booth- przedstawił się, wchodząc do biura- To jest dr Temperance Brennan z Instytutu Jeffersona. Dziękujemy, że zechcieli państwo z nami porozmawiać.
- Nie ma sprawy- odpowiedział mężczyzna.
- Też chcielibyśmy wiedzieć, kim jest mężczyzna, którego zamordowano w naszym mieszkaniu- dodała kobieta.

- Skąd pani wie, że został zamordowany?- spytała Bones.
- FBI? Antropolog sądowy? Tak pomyśleliśmy.- odpowiedziała.
- Ok. Może się przedstawicie?- powiedział Seeley.
- Jasne. Wybaczcie.- mężczyzna wstał- John Waist, a to moja żona Molly.
- Żona? Ile wy macie lat?- zdziwiła się Brennan.
- Ja 23, Molly 24- powiedział John- Tak, wiele osób mówi, że za wcześnie wzięliśmy ślub- dodał widząc minę antropolog.
- Ale my naprawdę się kochamy. Znamy się od wielu lat. To była przemyślana decyzja- powiedziała kobieta.
- Dobra, zostawmy temat waszego małżeństwa- wtrącił się Booth- Powiedzcie nam coś o tym mieszkaniu.
- Wynajmujemy je od pewnej starszej pani, już od jakichś 3 lat- zaczął John- chwilowo nie stać nas na własne. Nigdy wcześniej nie mieliśmy żadnych problemów. Pani Rait jest wspaniałą kobietą. Czasami wpada do nas na herbatę, porozmawiamy, ona sprawdzi, jak utrzymujemy mieszkanie, czy o nie dbamy i tak dalej.
- Macie jakichś wrogów? Wy albo pani…- zaczął Booth.
- Rait.- przypomniała Molly.
- Pani Rait.
- Nie, raczej nie. Jesteśmy spokojnymi ludźmi. Pani Rait też. Jak mówiłem, to miła, starsza pani. Nie sądzę, by miała jakichkolwiek wrogów. Jej po prostu nie da się nie lubić.
- Macie jakiś pomysł, jak ten człowiek mógł się dostać do waszego mieszkania?- spytała Bones.
- Nie wiem, ale jak przyjechaliśmy, zamki były zepsute. Musiał się tam zakraść. Może szukał noclegu, w jakiś sposób dowiedział się, że nikogo nie ma i się zadomowił.
- Widzieliście go już wcześniej?
- Nigdy. Nie obracamy się w takim towarzystwie.
- Rozumiem.
- Byliśmy na czymś w rodzaju urlopu. Mieliśmy wolne na uczelni i wybraliśmy się w podróż, trochę odpocząć od studenckiego życia. Jak mówiliśmy też innym agentom na miejscu, dopiero wróciliśmy do domu z urlopu. Drzwi do naszego mieszkania nie były zamknięte na klucz, weszliśmy do środka i w salonie znaleźliśmy ciało tego mężczyzny.
- Ruszaliście coś?
- Nie. Jak tylko go zobaczyliśmy, zadzwoniliśmy po was. Niczego nie dotykaliśmy. Widzieliśmy na filmach, że na miejscu zbrodni nie można nic ruszać, by nie zacierać śladów.- powiedziała dumnie Molly.
- Na filmach, co?
- Tak. Czasami nawet i seriale uczą nas, jak się zachować- przyznał chłopak.
- Ta, jasne.
- Dzięki temu wiedzieliśmy, jak zachować się na miejscu zbrodni.
- Dobra, skończmy rozmowy o filmach. Możecie podać nam adres pani Rait?
- Oczywiście.
- Zapiszcie go tutaj- Booth podał Johnowi notes i długopis- chłopak zanotował adres.
- Proszę – podał mu kartkę.
- Dzięki. Jeśli cos się wam przypomni albo…
- Damy znać- dokończyła za niego Molly.
- Jesteście wolni.
- Ok.- Molly i John wyszli, a Booth i Brennan zostali w jego biurze.
- Trzeba będzie pojechać do tej pani Rait i zadać jej kilka pytań.- powiedział Booth.
- Szczerze, nie sądzę, by starsza pani w ogóle miała pojęcie o tym, co się stało, ale zawsze warto sprawdzić. Może jednak coś zauważyła- powiedziała Brennan.
- Starsi, samotni ludzie mają dziwną przypadłość podsłuchiwania i obserwowania wszystkiego, co dzieje się w ich otoczeniu. Z jednej strony to jest pomocne, ale z drugiej…
- Irytujące- dokończyła za niego.
- Dokładnie. Poduszkowcy są irytujący.- powiedział z uśmiechem.
- Jacy znowu poduszkowcy?- spytała z miną ‘nie wiem, co to znaczy’.
- No, poduszkowcy. Starsze panie, które przesiadują w oknach, opierając się o poduszki. Zazwyczaj w mniejszych miasteczkach, czy na wsiach. Uwielbiają dokładnie wiedzieć, co się u kogo dzieje- na twarzy Brennan malowało się coraz większe zdziwienie.- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Wiesz myślałam, że poduszkowce to rodzaj samolotów, albo jakichś statków kosmicznych, ale starsze panie w oknach? O tym nigdy bym nie pomyślała.
- A widzisz, jak dużo możesz się przy mnie nauczyć.- puścił jej oczko.
- Jakoś tego nie dostrzegam.- uśmiechnęła się.
- Bones, nie drocz się.
- Przecież uwielbiasz, jak to robię.
- A prawda, zapomniałem- postukał się w czoło.
- Jak mogłeś o tym zapomnieć?
- A nie wiem, tak jakoś wypadło mi z głowy.
- Jak coś, czego nie ma w twojej głowie, coś czego fizycznie być w niej nie może z racji tego, że nie jest rzeczą materialną, może ci z niej wypaść? Poza tym, niemożliwe by było, aby cokolwiek wyleciało ci z głowy bez otworzenia czaszki…
- Bones, proszę cię.- przewrócił oczami.
- A jeśli już miałoby wylecieć ci coś z głowy, jak mówisz, tak przy okazji doskonale wiem, że to jest jedno z twoich powiedzonek, które nawet znam, ale uwielbiam ci te rzeczy tłumaczyć- na jej twarzy malował się chytry uśmieszek- to, jak to może być coś z tak oczywistych rzeczy, które oboje uwielbiamy robić?
- Oj, Bones, kochanie, przecież doskonale wiesz, że wiem, o czym mówisz. Droczę się z tobą.
- Bo ty też uwielbiasz to robić.
- Właśnie.- oboje zaczęli się śmiać.
- Uwielbiam te nasze rozmowy, wiesz?
- Doskonale.
- To co? Najpierw jedziemy do pani Rait?
- A może, skoro już tu jesteśmy, zajmiemy się przesłuchaniem tego całego Cluda?
- Racja. Prawie o nim zapomniałam, przez tą nową sprawę.
- Dasz radę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu?
- Poradzę sobie, Booth.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście. I obiecuję, że się na niego nie rzucę z pięściami, chociaż nie ukrywam, że mam na to wielką ochotę.
- Ja też. Musimy go porządnie przycisnąć.
- O tak. Potem możemy wstąpić do Jeffersonian, spojrzę na kości, zrobimy wstępne badania i wtedy ustalimy dalszy plan działania.
- Krok po kroku, Bones.
- Trzeba wiedzieć, co robić. Trzeba mieć plan działania, a nie błądzić po omacku.
- Oczywiście, kochanie, oczywiście.
- Nie zgadzasz się z tym?
- Kto powiedział, że się nie zgadzam?
- Po prostu pytam.
- Oczywiście, że się z tobą zgadzam.
- To dobrze. Ok, chodźmy przycisnąć tego gościa.

Zebrali się i ruszyli do pokoju przesłuchań, gdzie cały czas czekał na nich mężczyzna, który chciał odebrać Boothowi życie.



44.


Oboje, w miarę uspokojeni, weszli do pokoju przesłuchań.
- Cloud Teff- powiedział Booth na wstępie. Mężczyzna uśmiechnął się szyderczo.
- Seeley Booth i Temperance Brennan- zaśmiał się.- Nie rozumiem po co ta cała szopka z przedstawianiem się. Przecież doskonale się znamy. A nie, drobna poprawka, to ja was dobrze znam, wy znacie jedynie moje nazwisko, no i może ewentualnie, jeśli mnie sprawdziliście, znacie jeszcze troszeczkę faktów z mojej przeszłości, a znając FBI i jego metody, sprawdziliście wszystko. Czyli pewnie wiecie, że kiedyś byłem na stażu w FBI.
- Ależ on dużo gada, co Bones?- Booth, niewzruszony, usiadł na jednym z krzeseł naprzeciwko Clouda. 
- Stanowczo za dużo, jak dla mnie- powiedziała i również zajęła miejsce na krześle.
- Nic nie mówiliście, więc skorzystałem z okazji.
- Ciekawe, czy będzie taki rozmowny, jak usłyszy, że oskarżamy go o usiłowanie morderstwa?- Booth zwrócił się do Brenn.
- Myślę, że mina mu trochę zejdzie- powiedziała.
- Mówi się zrzednie, pani doktor.- wtrącił się Cloud.- mina mu zrzednie.
- Nikt cię nie prosił o zdanie.- powiedział Seeley.
- Dbam o poprawność języka, u tych którzy mają braki w edukacji.
- Nie pozwalaj sobie…- w Boothie zaczęło się gotować.
- Daj spokój, Booth.- uspokoiła go Bones- Jego odzywki nie robią na mnie żadnego wrażenia. Wiem, że jesteś arogancki- zwróciła się do Teff’a- ale jesteś o wiele mnie wyedukowany ode mnie i takie uwagi, płynące z twoich ust są tutaj zdecydowanie nie na miejscu. Brzmisz śmiesznie. To ja jestem jedyną osobą w tym pokoju, która ma doktorat.
- Właśnie nazwała cię głupkiem- mężczyzna zwrócił się do agenta.
- Nie dorabiaj sobie historyjek.- tym razem Bootha to nie ruszyło.
- Uwielbiam…
- Koniec- przerwał mu Seeley- Wróćmy do powodu, dla którego siedzisz w tym pokoju.
- A tak, tak, bo przecież o tym chcieliście ze mną rozmawiać.- uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- O zarzutach już wiesz, planowanie i usiłowanie morderstwa.
- Oj, straszne.- Cloud wyraźnie kpił sobie z całej tej sytuacji.
- Kto cię wynajął, żeby mnie zdjąć?
- Jesteś wytrenowanym, dobrym agentem, Booth- oskarżony nachylił się nad stołem i mówił bezpośrednio do Seeley’a.- Myślę, że zdajesz sobie sprawę, że choćbyś nie wiem czym mi groził, nie powiem ci, czy i kto mnie wynajął. Tracicie tylko czas.
- Kto cię przekupił, Cloud?- spytała Brennan.- Co sprawiło, że z niedoszłego agenta FBI, zdecydowałeś zmienić się w przestępcę?
- Jak zauważyłaś, dr Brennan, niedoszłego agenta FBI. Może mi się znudziło siedzenie z tymi kretynami w garniturach, którzy zarabiają tyle kasy, że ledwo starcza im na codzienne wydatki. Nie pomyślałaś, że wolałem drogę, gdzie nie trzeba się narobić, a mieć taką kasę, o której zwykły agencina może sobie tylko pomarzyć?
- Kasa, no jasne, przecież zawsze chodzi o kasę.- powiedział Booth.
- Nie rozumiem, co w niej jest takiego niesamowitego.- powiedziała Bones.
- Ty nie musisz tego rozumieć- odezwał się Teff- Jesteś autorką bestsellerów, znana panią naukowiec, masz kasy, jak lodu. Nigdy nie odczuwałaś braku środków do życia.
- Nie możesz być tego taki pewien.
- A co? Jakieś problemy z przeszłości? Dlatego zajmujesz się badaniem zwłok? Jakiś uraz psychiczny, czy coś?
- Nie tym tonem, Teff!- przerwał mu Booth.
- Dobrze, dobrze- podniósł ręce w geście obrony.- Wiem, pani naukowiec nie wolno ruszać, jak agent Booth jest w pobliżu, bo przecież łączy was łóżko. Jak nie staniesz w jej obronie, to się na ciebie pogniewa i nie będziesz miał…
- Dosyć!- krzyknął Booth.
- Udało mi się cię wkurzyć.- uśmiechnął się tryumfująco- Tak mówili. Mówili mi, że najlepszym tematem do wyprowadzenia cię z równowagi jest… twoja kochanka, dr Brennan. Mieli rację. Patrzcie, patrzcie.
- Jacy oni?- spytała Bones.
- A to nie wasz interes.
- Właśnie potwierdziłeś, że ktoś cię na mnie nasłał. Kto?
- Mówiłem też, że nic wam nie powiem.
- Lepiej dla ciebie, żebyś jednak zaczął gadać.
- Nie boję się ciebie… Seeley- jego imię wyszeptał.- Ani ciebie, ani FBI, ani nawet pani doktor, znającej różne sztuki walki, która miała takie strasznie złe doświadczenia z systemem i rodzinami zastępczymi.
- O co ci chodzi?- spytał Booth. Czuł, że jeszcze chwila, jeszcze kilka słów na temat Bones, jeszcze jedna obraza, a nie wytrzyma.
- O nic konkretnego. Moim celem było zabicie ciebie, ale to biedne, skrzywdzone dziecko- spojrzał na Brennan- uniemożliwiło mi to. To nie podoba się ani mi, ani im.
- Jakim im?
- Ależ ty jesteś uparty.
- O kim ty mówisz?
- O kimś, kto wie o was bardzo wiele, kimś kto zna wasze brudne sekrety z przeszłości. Wie o systemie, rodzicach, którzy porzucili swoje dzieci, o byłym snajperze, który zabijał mnóstwo ludzi, o twoim pijącym ojcu i bracie…
- Zamknij się!- Booth poderwał się z krzesła.- Ani słowa więcej!
- Myślałem, że chcieliście ze mną porozmawiać.- wzruszył ramionami.
- Powiedz nam dla kogo pracujesz.
- Bla, bla, bla. Wciąż ta sama śpiewka. Niczego ode mnie nie wyciągniecie. Mam wam to nagrać na taśmie i puszczać za każdym razem, jak zadacie mi to pytanie? Nie chce mi się tego w kółko powtarzać.
- Nie bądź taki pewny siebie, Cloud.
- Nie dowiecie się ode mnie niczego innego, więc równie dobrze możemy zaoszczędzić sobie czasu i skończyć to urocze spotkanie.
- Nie ty ustalasz zasady w tym pokoju.
- Jasne, bo ustala je, wspaniały agent Booth.- ponownie zakpił.
- Masz nam do powiedzenia cokolwiek?
- Nic a nic.
- Super, czyli możesz wracać do aresztu i czekać na proces o usiłowanie morderstwa.
- Z przyjemnością sobie na niego poczekam, ale nie sądzę bym się na nim pojawił.
- O to się nie martw, na pewno tam trafisz. Chyba, że jesteś takim tchórzem, że przy następnym spotkaniu będziesz leżał sztywny na stole autopsyjnym.
- Nie doceniasz swoich wrogów Booth, to duży błąd.
- Nie boję się was. Kimkolwiek jesteście, znajdę was i wszystkich, co do jednego, pozamykam.
- W to wątpię, ale można żyć złudzeniami, za to nie karzą. Chociaż, rozczarowanie później jest nieco bolesne.
- Koniec rozmowy. Czas na nas, Bones. Niech go zamkną.- oboje ruszyli w kierunku wyjścia.
- Mam dla was jedną radę- powiedział Teff, kiedy Booth już naciskał klamkę- Pilnujcie się, bo ta sprawa jest o wiele grubsza, niż się wam wydaje. Może się okazać, po tej akcji, że już nie ty będziesz celem- wskazał palcem na Bootha- ale twoja piękna pani doktor- wolno przesunął palec wskazujący na Bones.
- Grozisz nam?- spytał Booth, domykając drzwi.
- Nie grożę, tylko was ostrzegam. Właściwie ją. Znając twoją przeszłość, pani- znowu zaczął swoje żarty- mój przywódca, nasz szef bardzo się tobą zainteresował. Chciałby cię wyzwać na pojedynek, ale jeśli do tego dojdzie- popatrzył jej w oczy, próbując ją nastraszyć- Wiec, że tym razem ktoś inny będzie badał twoje kości.- zaśmiał się, a Booth tym razem nie wytrzymał. W ułamku sekundy znalazł się przy nim, poderwał go za bluzę do góry i przyparł do ściany.
- Grozisz jej? Grozisz dr Brennan?!- krzyczał.- Radzę ci uważać, co mówisz, śmieciu! Spróbuj ty albo ktokolwiek z twojej grupy, choć ruszyć Bones, niech spadnie jej choć jeden maleńki włos z głowy, a pożałujesz, że w ogóle o mnie usłyszałeś! Nie zawaham się przed zabiciem ciebie, czy kogokolwiek, kto tylko się do niej zbliży!
- Nie boję się ciebie, agencie Booth.- uśmiechnął się.- Rozumiem morderstwo w imię większego dobra. Doskonale rozumiem, ale twoje słowa mnie nie wystraszą. Nie powstrzymacie nas przed wykonywaniem naszych misji. A jeśli jedną z nich stanie się… upolowanie dr Brennan, nic, ani nikt nas nie powstrzyma. Zobaczysz ją w plastikowym worku i nic nie będziesz mógł z tym zrobić. To ci obiecuję.
- Ty…
- Booth, nie!- Bones powstrzymała agenta przed pobiciem podejrzanego- Nie jest wart zawieszenia.- Booth nadal trzymał go przy ścianie.- Proszę.- położyła dłoń na jego ramieniu i dała mu znać, by odpuścił. Jej dotyk zadziałał uspokajająco. Puścił Teffa i odsunął się od niego.
- Trzeba się słuchać swojej panienki- skomentował Cloud.
- Ty!- tym razem to Brennan na niego naskoczyła- Nie pogrywaj sobie z nami! Nie przestraszysz mnie, więc sobie odpuść. Zostaw te wszystkie kiepskie komentarze dla siebie.
- Teraz ty go bronisz, czy może chcesz mnie przekonać taką gadką, że naprawdę się nie boisz?
- Skończyliśmy.- powiedziała i zabrała Bootha z pokoju przesłuchań.

- Booth, uspokój się- mówiła łagodnie do agenta, kiedy znaleźli się w jego biurze.
- Nikt nie będzie ci groził. Nie pozwolę na to.- mówił wciąż podenerwowany.
- Nie boję się go.
- Nie chodzi o to, czy się go boisz, czy nie, Bones. Nikt nie będzie ci groził w mojej obecności. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
- Booth, nic mi się nie stanie.
- Każdą groźbę, czy się boisz, czy nie, trzeba traktować poważnie. Może w tym, co mówił jest gdzieś prawda. Może rzeczywiście ta sprawa jest grubsza niż sądzimy.
- Na razie nie mamy na to dowodów.
- Nie mamy nic, Bones. Nic, poza tym draniem w pokoju przesłuchań, który nie chce nam nic powiedzieć.
- Proszę cię tylko, byś się trochę uspokoił.
- Nie potrafię, kiedy ktoś grozi, że stracę kobietę mojego życia.
- Wiem, Booth.
- Nie pozwolę, by ci coś zrobili, Bones. Nie chcę cię stracić…
- I nie stracisz, Seeley. Już tyle razem przeszliśmy, tyle złego działo się w naszych życiach, tyle złego pojawiło się między nami, ale my i tak jesteśmy razem. Nic, ani nikt nas nie powstrzyma. Nie zastraszy nas nikt taki, jak ten cały Teef. Nie pozwól mu na to, by wszedł między nas. Jest nikim.
- Masz racje, Bones. Masz rację.
- Cieszę się, że to rozumiesz.
- Rozumiem, ale i tak nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić.
- Wiem. Dlatego się nie boję. Zawsze przy mnie jesteś.
- Zawsze.
- Dziękuję, Booth.- przytuliła się do niego.- Dziękuję, że jesteś.
- Kocham cię, Bones.- pogładził ją po włosach. Chwilę stali w swoich objęciach i opanowywali emocję, które nagromadziły się w nich podczas przesłuchania.
Kiedy oboje poczuli, że już są spokojni i gotowi do dalszej pracy, zebrali swoje rzeczy i pojechali do Jeffersonian, sprawdzić, czy pojawiły się jakieś nowe informacje w którejś ze spraw.
 

3 komentarze:

  1. Twoje opowadanka sa super!! Wszystkie przczytane bardzo mi się podobało długa droga do szczęścia... ;))
    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  2. mam pytanko takie nie związane z opowiadaniem możne jak można wysłac prywatną wiadomośc nie taką o jakis autograf tylko do danej osoby np Emily,Tamarze albo Michaeli np przez ich stonę oficjalną Bones ...z góry dzięki

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? Nie mam pojęcia. Na forum serialkosci.pl była informacja, jak poprosić o autograf i gdzie wysyłać listy, ale nie wiem, czy pisząc normalny list, odpowiedzieliby. Nie mam pojęcia. Zawsze można spróbować. Ale takiego adresu do prywatnej korenspondencji niestety nie znam...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń