21.
Jakiś czas wcześniej, tuż po wyjściu Bootha ze szpitala.
-Szefie, będę później w biurze. Muszę zebrać ekipę zezulców i sprawdzić dokładnie mieszkanie Bones- mówił Seeley. Podczas jazdy samochodem zadzwonił do Cullena.
-Oczywiście. Sprawdźcie wszystko.
-Dziękuję, dyrektorze- rozłączył się i wykonał kolejny telefon.
-Słucham?- odezwał się głos z drugiej strony.
-Hej, Cam, mówi Booth.
-Coś się stało?
-Tak. przyjedź proszę z Hodginsem do mieszkania Bones. Spotkajmy się tam za pół godziny.
-Co się dzieje?
-Wyjaśnię ci wszystko na miejscu, ok.?
-Dobra. Zabieram Jacka i niedługo będziemy.
-Super. Do zobaczenia- rozłączył się, odłożył telefon i kierował dalej do mieszkania antropolog.
W Jeffersonian.
-Jack, zbieraj się. Jedziemy do mieszkania Dr Brennan- powiedziała Saroyan, wchodząc do jego gabinetu.
-O co chodzi?- spytał.
-Nie mam pojęcia. Dzwonił Booth i prosił byśmy byli tam za pół godziny. Wszystko wyjaśni na miejscu.
-Coś z Dr Brennan?
-Nic mi nie powiedział.
-Dobra, już się zbieram.
-Spotkajmy się za dziesięć minut przed Instytutem.
-Dobra. Ja prowadzę.
-Tak myślę.
Dr Saroyan wyszła z gabinetu entomologa i poszła do siebie.
Dziesięć minut później już byli w samochodzie Hodginsa i zmierzali do domu Brennan.
Kiedy dojechali na miejsce, Booth już tam był. Czekał na nich.
Kilka minut wcześniej.
Booth właśnie dojechał do mieszkania przyjaciółki. Zamknął drzwi samochodu i wszedł do środka. Lekko drżącą ręką otworzył jej mieszkanie. Widok miejsca zbrodni nie był dla niego niczym szczególnym, spotykał się z tym każdego dnia, jednakże nie każdego dnia dotyczyło to jego przyjaciółki i partnerki. Wszedł do środka. Wczoraj nie miał czasu przyjrzeć się temu wszystkiemu, zajęty był tamowaniem płynącej krwi. Poza tym wszystko inaczej wygląda przy sztucznym świetle. Teraz, na dużą zaschniętą kałużę krwi padały promienie zimowego słońca.
-Nie wiedziałem, że straciła aż tak dużo krwi- szepnął, spoglądając na podłogę. Teraz pojawił się przed jego oczami cały obraz miejsca zbrodni, bo było to miejsce zbrodni. Tutaj została zaatakowana osoba, jego przyjaciółka. Kto wie, co mogłoby się z nią stać, gdyby szybko nie wezwał pogotowia.- Jakie to szczęście, że nic jej nie będzie- odetchnął z ulgą.
Walczył z chęcią zmycia krwi z podłogi, ale wiedział, że nie może nic ruszyć, zanim ekipa nie zbierze wszystkich dowodów.
Po chwili dołączyli do niego Cam i Hodgins.
-Cześć, dobrze, ze jesteście- powiedział, wpuszczając ich do środka.
-Cześć. Co się…- chcieli zapytać, ale w tym momencie ujrzeli zaschniętą kałużę krwi, torebkę Brennan leżącą gdzieś niedaleko i wzrok Bootha, który pojawia się właśnie na miejscach zbrodni- Boże- powiedziała Cam- Co tu się stało? Booth, gdzie jest Dr Brennan?
-W szpitalu.
-Co tu się wydarzyło?- zapytał Hodgins rozglądając się po mieszkaniu antropolog.
-Wczoraj, po powrocie z Instytutu, jakiś mężczyzna zaatakował Bones. Chciał ją porwać, ale na szczęście nie uwierzyłem jej, że nie będzie pracować do późna i zawróciłem. Nic jej nie jest. To znaczy, ma uraz głowy, ale robili jej tomografię i powiedzieli, że wszystko jest w porządku. Zatrzymali ją na obserwacji, bo z takimi urazami nie ma żartów. Oczywiście chciała wrócić do domu, ale nikt jej na to nie pozwolił.
-Cała Brennan- wymsknęło się Cam.
-Prawda, nie znosi szpitali. Martwiła się o sprawę i chciała wrócić popracować, ale dopóki lekarze nie uznają, że może wyjść, nie pozwolę jej opuścić tego szpitala. Damy sobie radę.
-Jasne, że damy. Zdrowie jest najważniejsze.
-Ma też rozcięty brzuch, widocznie sprawca zahaczył ją tym nożem- wskazał na przedmiot leżący niedaleko śladu krwi- Pozszywali ją i musi leżeć, żeby nie zerwać szwów. Zostaje w szpitalu, ale lekarze mówili, że wszystko jest w porządku i niedługo dojdzie do siebie.
-Dzięki Bogu- powiedzieli przyjaciele.
-Dr Brennan ma ostatnio pecha- powiedział Jack- najpierw ten wypadek w piwnicy, w ruinach. Nawet jeszcze jej gipsu nie ściągnęli, a teraz jeszcze to. Dobrze, że wróciłeś, Booth.
-Wiem.
-Kto ją zaatakował?- spytała patolog.
-Na razie nie wiemy, kim on jest. Chciał ją porwać, ale nie udało mu się. Zatrzymali go, jest teraz w FBI. Wezwałem was tutaj, żebyście pozbierali wszystkie próbki i sprawdzili miejsce. Traktujcie mieszkanie Bones, jak normalne miejsce zbrodni. Może ten człowiek coś po sobie zostawił, jakąś wskazówkę… Jestem przekonany, że nie będzie chciał mówić, musimy poszukać innego sposobu na dowiedzenie się kim jest, dla kogo pracuje, gdzie ostatnio był. Może znajdziecie jakieś ślady.
-Jasne, już zabieramy się do pracy- powiedział Jack- Jeśli coś tu jest, znajdziemy to.
-Dzięki. Ja potem pojadę do FBI, postaram się coś z niego wyciągnąć, choć na wiele nie liczę.
Cam i Hodgins zajęli się rutynowymi czynnościami, które wykonuje się na każdym miejscu zbrodni. Chociaż sprawca został złapany, a ofiara ataku jest im znana, nie mogą przeoczyć żadnego śladu, dlatego sprawdzali wszystko dokładnie. Obfotografowali całe miejsce wczorajszego zdarzenia, Jack pozbierał wszystkie próbki, jakie tylko mógł, Cam zabezpieczyła narzędzie zbrodni, czyli ten nóż, który rozciął brzuch Bones, torebkę Brennan i wszystko to, co uznała, że może być dowodem.
Kiedy skończyli, pojechali z powrotem do Instytutu. Teraz będą musieli zająć się jeszcze tą sprawą. Pocieszał ich tylko fakt, że Brennan nic nie jest i jak dobrze pójdzie, niedługo wróci do domu i pracy.
W Jeffersonian wpadli na Angelę
-Gdzie byliście?- spytała od razu.
-W mieszkaniu Dr Brennan- powiedziała Cam.
-Po co?- zdziwiła się.
-Booth nas tam wezwał- odpowiedział entomolog.
-Po co?- powtórzyła.
-Brennan została napadnięta wczoraj wieczorem… Musieliśmy pozbierać próbki.
-Jak napadnięta? O czym wy mówicie? Co się z nią dzieje? Gdzie jest?
-Spokojnie, Ange. Brennan jest w szpitalu, Booth mówił, że z tego wyjdzie. Zrobili jej tomografię, nic nie wykazała. Ma tylko pozszywany brzuch i wstrząs mózgu. Wyjdzie z tego.
-Pozszywany brzuch, tomografia?- artystka była w szoku.
-Tak. nic jej nie będzie, Ang- pocieszał ją Jack.
-Gdzie ona jest? Musze do niej jechać.
-Właściwie to nie zapytaliśmy, w którym jest szpitalu- powiedziała Cam- Mieliśmy tyle innych pytań na temat jej stanu, że zupełnie wyleciało nam to z głowy.
-Dzwonię do Bootha- Ang już wyjmowała telefon.
-Teraz pewnie przesłuchuje tego mężczyznę, który napadł Brennan- powstrzymał ją Jack- Nie odbierze.
-Zaraz… Złapali go?
-Tak, jest teraz w siedzibie FBI. Booth ma go przesłuchać- potwierdziła Saroyan.
-Napiszę mu chociaż sms’a. Jak tylko skończy przesłuchanie, niech oddzwoni, musze wiedzieć, gdzie ona jest.
-Dobrze. Potem zabierzemy się za przekopywanie się przez te dowody. Musimy coś na niego znaleźć.
-Jasne- artystka odeszła na bok, wstukując coś na klawiaturze telefonu. Cam i Hodgins rozeszli się do swoich gabinetów.
Po chwili każde z nich zajęło się swoją pracą. Artystka co jakiś czas nerwowo spoglądała na wyświetlacz telefonu, czekając na odpowiedź od agenta.
A tymczasem w FBI…
-Agencie Booth, podejrzany jest gotowy do przesłuchania- powiedział jeden z innych agentów.
-Dzięki, Mark. Już ja mu się dobiorę do skóry- powiedział Seeley i ruszył w kierunku sali przesłuchań.
Wszedł do środka, zamknął drzwi i z groźną miną zajął miejsce naprzeciwko napastnika…
22.
Przez chwilę nic nie mówił, tylko patrzył na mężczyznę, który o mały włos nie porwał jego partnerki. Wewnątrz aż się gotował ze złości, jednak nie mógł tego po sobie pokazać, przynajmniej nie na początku rozmowy. Starał się trochę uspokoić, by przesłuchanie mogło przebiec tak, jak powinno, by była szansa na dowiedzenie się czegokolwiek.
-Jak długo masz zamiar tak się we mnie wgapiać?- spytał poirytowany mężczyzna.
-Coś ci się nie podoba?- spytał agent.
-Jak dla mnie w porządku. Przynajmniej nie będę musiał mówić, że nic ze mnie nie wyciągniesz i że nie będę odpowiadał na żadne twoje pytania.
-Tak ci się wydaje?
-Ja to wiem. Od razu możesz sobie darować. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
-Sprawiłeś, że moja partnerka wylądowała w szpitalu. Naprawdę myślisz, że ci odpuszczę?
-Możesz gadać ile chcesz. Wisi mi to- odchylił się na krześle i skrzyżował ręce na piersiach.
-Jesteś bardzo pewny siebie.
-Zauważyłeś? Gratuluję.
-Pogrywanie ze mną nic ci nie da.
-Nie mam zamiaru w nic z tobą grać.
-Ani ja. Super, w jednym doszliśmy do porozumienia. Więc zakończmy to szybko.
-Jestem za. Możesz wyjść- ręką wskazał na drzwi.
-Nie ty będziesz decydował o tym, kto, kiedy opuści ten pokój.
-Czyli jednak będziemy się bawić. Ok.
-Nie będziemy. Powiedz mi, dlaczego zaatakowałeś Dr Brennan i dla kogo pracujesz, a obaj szybko opuścimy to pomieszczenie.
-Czy ja aby ci nie mówiłem, koleś, że nie będę z tobą rozmawiał?
-Agencie Booth, nie jestem twoim kolegą, to po pierwsze, a po drugie już ze mną rozmawiasz. Czyżbyś zmienił zdanie?
-Ok. już nie powiem ani słowa. Milczę- gestem pokazał, że zamyka sobie usta.
-Jeśli zmieniłeś zdanie w tej sprawi, to może jednak odpowiesz mi na kilka pytań?- mężczyzna tylko wzruszył ramionami- Zachowujesz się, jak dzieciak. Jaki miałeś cel, próbując porwać Dr Brennan? Dlaczego to zrobiłeś? Kto cię nasłał?- mężczyzna spojrzał wymownie w sufit i zaczął się huśtać na krześle. Booth powoli tracił cierpliwość- Słuchaj no!- wracał do stanu zdenerwowania, z którym wszedł do pokoju przesłuchać kilka minut temu- Nie jesteśmy w piaskownicy! To nie jest zabawa! Mów mi zaraz, dla kogo pracujesz!- zero reakcji ze strony napastnika- Zdajesz sobie sprawę z tego, w jakiej jesteś sytuacji? Jesteś oskarżony o napaść i próbę porwania. Nie wyjdziesz na wolność. Twoja sytuacja może ulec poprawie jedynie w momencie, w którym powiesz, dla kogo pracujesz!- mężczyzna ziewnął teatralnie- nie mam czasu na głupią zabawę! Mój zespół już szuka dodatkowych dowodów do twojego skazania. Niedługo dowiemy się dla kogo pracujesz! Nie uważasz, że rozsądniej byłoby nam to powiedzieć?
-Powiedz mi- nachylił się nad stołem i spojrzał w oczy agenta- dlaczego mam wam ułatwiać pracę? Poza tym, nie macie żadnej gwarancji, że coś znajdziecie. Równie dobrze możecie niczego nie znaleźć. Dlaczego mam się wkopywać? Jak mówiłem, ja wam nie pomogę, więc… odczep się- ostatnie słowa wyszeptał.
-Nie odczepię się od ciebie. Możesz być tego pewien. Możesz też być pewny, żę znajdziemy potrzebne nam informacje. To tylko kwestia czasu.
-Więc, co ty tu jeszcze robisz? Nie powinieneś czegoś na mnie szukać?
-Nie bądź taki arogancki i pewny siebie. Na mnie to nie działa.
-Szkoda- powiedział z ironią.
-Ciesz się, że Dr Brennan nic nie jest. Gdyby coś jej się stało, miałbyś ze mną do czynienia.
-Mówisz mi, że mam się ciebie bać?- spytał, a na jego twarzy wymalował się głupi uśmieszek.
-Nie mówię ci tego. Powinieneś już to wiedzieć.
-Dzięki, że mnie oświeciłeś!
-Posłuchaj uważnie, co jeszcze mam ci do powiedzenia. Lepiej, żeby nikt więcej z twojej grupy nie próbował zbliżyć się do Dr Brennan. Jeśli się z nimi jakimś sposobem skontaktujesz, możesz im to przekazać. Zadzierając z nią, zadzieracie ze mną, zadzierając ze mną, zadzieracie z całym FBI i Instytutem Jeffersona.
-Wiesz, jakoś nie sądzę, żeby twoje niby groźnie brzmiące słowa, miały kogoś przestraszyć. Spójrz na siebie, jesteś śmieszny.
-Trzymajcie się od niej z daleka!
-Tego ci nie obiecam… koleś- Booth nie wytrzymał, złapał go za kołnierz koszuli i nieznacznie uniósł do góry.
-Nie waż się zbliżać do mojej partnerki! Rozumiesz mnie? Nawet nie próbujcie jej grozić, bo wtedy, jak spotkamy się drugi raz, nic ci nie pomoże.
-Nie boję się ciebie- mówił wciąż głupio się uśmiechając.
-Nie musisz. Przekonasz się, do czego jestem zdolny. Uprzedzam.
-Mógłby mnie pan puścić, agencie Booth? Inaczej złoże na pana skargę.
-To przesłuchanie jest skończone- puścił go- Przesłuchanie, ale z tobą jeszcze nie skończyłem- powiedział i zbliżył się do drzwi- Możecie go zabrać- rzucił do kolegów.
-Jasne- powiedzieli i weszli do pokoju. Booth, wciąż wściekły, udał się do swojego gabinetu. Tam opadł na fotel i próbował trochę się uspokoić. Długa przerwa jednak nie była mu dana, bo po kilku sekundach, zadzwoniła jego komórka.
-Booth!- rzucił do słuchawki.
-Dzień dobry, agencie Booth…- usłyszał męski głos w słuchawce swojej motoroli.
-Doktorze, coś się stało?- spytał od razu. Wiedział, że nie dzwoniłby, gdyby wszystko było w porządku- Coś z Bones?
-Niestety nie mam dobrych wiadomości…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz