Powitanie!

Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu!

Znajdziecie tutaj moją twórczość dotyczącą serialu "Bones" [Kości]- ficki, tapety, grafiki, rysunki.

Życzę wszystkim [mam nadzieję] miłego czytania i oglądania:)

Proszę Was też o zostawianie po sobie śladu w postaci komentarza. Bardzo zależy mi na waszych opiniach [tych pozytywnych i tych krytycznych. Człowiek uczy się całe życie]

Z serdecznymi pozdrowieniami

brenn

środa, 25 sierpnia 2010

TAJEMNICA POGRZEBANA W RUINACH [1/?]


Kolejne opko, które wciąż jest w trakcie pisania.:) Pomysł na historię jest, mogę obiecać jedno- będzie się sporo działo:)
Pozdrówki:)

1.

Opuszczone ruiny jakiegoś starego domku. Budynek wygląda jakby ktoś co najmniej wysadził go w powietrze. Brakuje połowy, nigdzie nie ma okien, drzwi wyglądają jakby wcale ich tam nie było, walące się pozostałości dachu… Okolica wcale nie wyglądała lepiej. Zupełne odludzie, nagie, przerażająco wyglądające drzewa, pokryte dużą warstwą śniegu.


Było dopiero południe, ale już zaczynało się ściemniać. Cóż… uroki zimy…
Wokół budynku kręciło się mnóstwo ludzi z latarkami, wszędzie odbijało się niebieskie i czerwone światło radiowozów.
Po chwili na miejsce podjechał czarny SUV, z którego wysiadł dobrze zbudowany mężczyzna i drobnej postury kobieta. Oboje ubrani w grube kurtki, ciepłe czapki, rękawiczki, opatuleni szalikami. Zima w tym roku w DC była bardzo ostra. Kobieta wyjęła dużą torbę z tylniego siedzenia samochodu. Chwilę potem stała ubrana w ciepły kombinezon z naszywką Medico Legal Lab. Od razu skierowali swoje kroki do grupy mężczyzn stojących przy czymś, co kiedyś zapewne było wejściem do budynku.
-Witam, FBI, Agent Specjalny Seeley Booth- przedstawił się mężczyzna wyjmując odznakę z kieszeni kurtki- To jest moja partnerka, Dr Temperance Brennan z Instytutu Jeffersona.
-Dobrze, ze już jesteście- odpowiedział młody mężczyzna.- Dwójka dzieciaków przyszła pobawić się w ruinach i trafiła na zwłoki. Wybiegli z krzykiem, wrócili do domu i powiedzieli rodzicom. Od razu po nas zadzwonili.
-Zaglądaliście do środka?
-Tak. Dzieciaki tego nie zmyśliły. Widok jest nieprzyjemny…
-Gdzie są szczątki?- wtrąciła Bones.
-Proszę za mną- ruszyli do środka uzbrojeni w latarki. Wewnątrz budynek wyglądał jeszcze gorzej. Pomazane różnego rodzaju graffiti ściany, które wyglądały jakby najmniejszy podmuch wiatru mógł je zburzyć. Gdzieniegdzie leżało sporo śniegu, tam gdzie zabrakło dachu, sople lodu… Na ziemi leżały potłuczone butelki, puszki po piwie i różne inne śmieci…
-Widzę, ze nieźle się tu zabawiali- powiedział Booth kopiąc jedną z butelek.
-Tak, idealne miejsce, z dala od cywilizacji… Dzieciaki często tu przychodzą wypić w tajemnicy przed rodzicami- potwierdził mężczyzna.
-Nawet w takie zimno? Nieźle…- Booth naciągnął głębiej czapkę na głowę i potarł zamarzniętymi rękoma.
-Tutaj- funkcjonariusz zatrzymał się i poświecił latarką, w miejsce, w którym leżały ciała- Dwójka…- Bren podeszła do szczątek, zakładając lateksowe rękawiczki.
-Booth, możesz tu poświecić swoją latarką?- zwróciła się do agenta kucając przy szczątkach.
-Co tylko zechcesz, Bones- odpowiedział z uśmiechem i spełnił prośbę przyjaciółki.
-Zwłoki w posuniętym stopniu rozkładu…- zaczęła przyglądając się dokładnie ciałom- kształt miednicy wskazuje na chłopca… łączenia, brak zębów mądrości sugerują wiek pomiędzy 10 a 18 lat… Tępy uraz klatki piersiowej…
-Dziecko…
-Tak. Druga osoba to… dziewczynka… przybliżony wiek do chłopca. Też między 10 a 18 lat..
-Przyczyna śmierci?
-Widzę zmiany na kości czaszki- Bones delikatnie odwróciła czaszkę ofiary- Tutaj…- wskazała na jedną z jej części- Wygląda jakby została czymś uderzona. Prawdopodobnie mogła to być przyczyna śmierci…
-Czas zgonu?
-Jak mówiłam oba ciała są w zaawansowanym rozkładzie… Może to oznaczać, ze nie żyją od dłuższego czasu, ale… może od niedawna… zimno wszystko utrudnia. Ciężko mi teraz coś więcej powiedzieć. Zwłoki są po części zamarznięte. Musimy przetransportować ciała do Jeffersonian, ale najpierw chcę mieć zdjęcia tego miejsca i ciał- ostatnie zdanie powiedziała do stojącego niedaleko mężczyzny.
-Oczywiście- odpowiedział- Przyślijcie mi tu Samuela- powiedział przez przenośnie radio.
-Już idzie- odpowiedział głos.
-Ok. to…- Booth już chciał coś powiedzieć, ale zauważył dziwną minę Bren- Bones, co się dzieje? Znam to spojrzenie… Zawsze je masz kiedy coś nie gra…
-Co ma grać?- spytała nie przestając obserwować miejsca zbrodni.
-Tak się mówi Bones, kiedy chcesz powiedzieć, że coś jest nie tak.- uśmiechnął się. Uwielbiał jej to tłumaczyć.
-Trzeba było tak od razu… ale tak…- spojrzała na Bootha- coś mi tu nie gra…- wstała i podniosła coś małego leżącego obok zwłok. Podniosła do góry, przyjrzała się dokładnie i pokazała Agentowi- To jest kość paliczkowa…
-Należy do którejś z tych ofiar?
-Nie. Oba ciała są nietknięte… Ta kość na pewno nie pochodzi od tych dwóch ciał.
-Więc mamy trzecią ofiarę… czy może.. mordercę?
-Nie wiem. Ale- zaczęła przeszukiwać wzrokiem miejsce wokół ciał. W tym czasie przyszedł Samuel i zaczął robić zdjęcia.
-Bones, gdzie ty leziesz?- spytał Booth widząc, jak Bren zmierza w głąb budynku, od razu ruszył za nią.
-Jeśli ta kość należy do innej ofiary, to może gdzieś tutaj być. Musimy to sprawdzić.- odpowiedziała spokojnie i oświetlając sobie drogę latarką ruszyła dalej.
-Bones, to są ruiny. Niebezpiecznie jest tak sobie po prostu po nich chodzić..
-Booth przestań tyle gadać i pomóż mi szukać.
-Jasne. Jak zawsze nieustraszona- ostanie zdanie burknął pod nosem.
-Mówiłeś coś?
-Nie. Szukajmy dalej, bo zaraz tu zamarznę.- weszli jeszcze bardziej w głąb „walącego się budynku”
-Tutaj chyba coś jest- powiedziała po jakimś czasie Brennan. Podeszła bliżej kupki śniegu i poświeciła latarką.- Tu jest krew, Booth.
-Ostrożnie Bones…- nie zdążył. Kupka śniegu, na której stała Tempe zapadła się razem z Bones. Booth widział tylko znikającą pod ziemią drobną postać pani antropolog.
-Bones!- krzyknął i rzucił się pędem do wielkiej dziury w ziemi. Położył się na śniegu, zajrzał do środka i poświecił latarką. Było dość ciemno- Bones! Odezwij się! Słyszysz mnie?! Bones!!!- oświetlał wnętrze dziury, ale nic nie widział- Bones!!!
-Słyszę cię…- odpowiedział mu cichy głos.
-Nic ci nie jest? Jesteś cała?
-Nie wiem… chyba.. Ała!- krzyknęła z bólu próbując się podnieść.
-Co jest?! Co się dzieje?!
-Nic poważnego… Chyba skręciłam nadgarstek…
-Spokojnie, Bones. Zaraz cię stamtąd wyciągnę.
-Booth?- po głosie Bones zorientował się, że musiała coś znaleźć.
-Tak? Co się dzieje?
Bones poświeciła latarką po wnętrzu piwnicy i zatrzymała się w rogu… Ujrzała stos kości…
-Obawiam się, ze tu jest więcej ofiar, Booth… Znalazłam więcej kości…
-Co?!
-Booth… trzeba sprowadzić Hodginsa… Musi pobrać i zbadać wszystkie próbki..
-Bones, muszę cię najpierw stamtąd wyciągnąć. Tam nie jest bezpiecznie.
-Nie przesadzaj… Poradzę sobie.
-W to nie wątpię.
-Zadzwonię po Jacka…- wyjęła telefon z kieszeni kurtki, co z bolącym nadgarstkiem nie było takie łatwe.
-Ja dzwonie po pomoc!- Booth również wyjął telefon. Zadzwonił po pogotowie i ratowników, którzy pomogą mu wydostać jego partnerkę.
-Jack? Tu Brennan- powiedziała.
-Witam, Dr Brennan- odezwał się Hodgins.
-Potrzebuję cię na miejscu znalezienia ciał.
-Robota w terenie? Super!- cieszył się jak dziecko.
-Tak. Przyjedź do starych ruin, niedaleko parku na Open Street. Łatwo trafisz. Światła radiowozów widać z daleka.
-Już jadę Dr Brennan!- rozłączył się.
-Bones?!- ponownie krzyknął Booth.
-Tak?
-Na pewno nic ci nie jest?
-Dam sobie radę. To tylko zwichnięty nadgarstek i kilka drobnych obrażeń…
-Obrażeń?! Bones jak tylko przyjadą ratownicy, wyciągają cię stamtąd i bez gadania!
-Nic mi nie jest! Nie jestem dzieckiem!
-Jasne, jak zawsze!
-Daj spokój, Booth. Muszę się skupić… Możesz choć przez chwilę nie narzekać?
-Nie narzekam! Martwię się!
-Niepotrzebnie…- Bones wróciła do przyglądania się nowo znalezionym szczątkom. Po chwili krzyknęła.- Część z tych kości należy do zwierząt, ale… Na pewno jest tutaj jedna ofiara, co najmniej. Będziemy musieli to wszystko przewieźć do Instytutu.
-Może być więcej niż jedna ofiara?
-Potencjalnie, tak.
-Cudnie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz