Powitanie!

Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu!

Znajdziecie tutaj moją twórczość dotyczącą serialu "Bones" [Kości]- ficki, tapety, grafiki, rysunki.

Życzę wszystkim [mam nadzieję] miłego czytania i oglądania:)

Proszę Was też o zostawianie po sobie śladu w postaci komentarza. Bardzo zależy mi na waszych opiniach [tych pozytywnych i tych krytycznych. Człowiek uczy się całe życie]

Z serdecznymi pozdrowieniami

brenn

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

LINIA BYŁA DLA MNIE! [OP]


 „Wiesz to, co przydarzyło się Cam, stało się, bo byliśmy w związku”
„Byliście?”
„Ludzie, którzy mają do czynienia z ryzykiem w pracy nie mogą się uczuciowo angażować, bo to prowadzi do takich rzeczy, jak ta właśnie.”
„Ryzyko”
„Towarzyszy nam w każdej chwili. Jest tu ta linia, której nie możemy przekroczyć, rozumiesz o co mi chodzi?”
„Tak. Rozumiem”


Tak, wtedy rozumiałam, co miał na myśli, mówiąc o tej linii.
Narysował ją. Wyraźną linię, której nie wolno nam było przekraczać.
Rozumiałam, co miał na myśli, mówiąc o sobie i Cam, ale…
Czasem zastanawiałam się, dlaczego powstała ta linia i nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiedziałam, dlaczego właściwie powstała ona między nami, przecież nic nas nie łączyło i nie wyglądało na to, że kiedyś będzie.

Teraz dokładnie wiem, dlaczego parę lat temu wyznaczyliśmy tą linię. Wtedy nie byłam tego świadoma, nie myślałam o nim, jak o potencjalnym partnerze, partnerze nie do łóżka, tylko na całe życie. Nie sądziłam, że się w nim zakocham. Owszem, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, bardzo chciałam wylądować z nim w łóżku. Nawet miałam taką okazję, ale z niej nie skorzystałam- tequila! Pociągał mnie fizycznie i to bardzo! Mam niemałe doświadczenie, jeśli chodzi o seks i wiedziałam, że z nim będzie on niesamowity, patrząc na jego budowę, umięśnione, dobrze wyglądające ciało, siłę… Ale nie spędziliśmy ze sobą nocy. Ani jednej. Kilka razy zdarzyło nam się pocałować.
Raz pod jemiołą, ale to był szantaż prokurator Caroline Julian, chciała się poczuć figlarnie, a ja chciałam urządzić święta dla ojca i Russ’a… Nie powiem, podobało mi się to i czułam, ze jemu też. Pocałunek, który miał być tylko na pokaz, przerodził się w coś więcej i chyba nawet Julian to zauważyła, miała bardzo dziwną minę, jak się wreszcie od siebie odkleiliśmy… Pewnie gdyby nie ona, to trwalibyśmy w tym pocałunku wieczność i wcale by mi to nie przeszkadzało…
Wcześniej całowaliśmy się po tym, jak mnie zwolnił. Ledwo się znaliśmy, dużo wypiliśmy… wtedy chciałam spotkać się z nim na seks, też tego chciał, od razu zadzwonił po taksówkę, ale ja wtedy go odepchnęłam- to był pierwszy raz, jak go od siebie odsunęłam. Kto wie, co stałoby się potem, gdyby nasze ścieżki lekko się nie rozeszły…
I ten najważniejszy pocałunek, po wyjściu od Sweetsa. Nie spodziewałam się go. Seeley po prostu przyciągnął mnie do siebie i zaatakował moje usta. Przez te ułamki sekund, nic więcej się nie liczyło, tylko my, ale oczywiście i to zniszczyłam!

Już wiem, dlaczego między nami powstała ta linia. Wiem dla kogo ona powstała. Dla mnie. Żebym mogła się na nią powołać. Pamiętam tą naszą rozmowę. Wtedy mi tak nie zależało. Linia była dla mnie czymś oczywistym. Wtedy była na tym etapie, w którym powtarzałam, że nigdy z nikim się nie zwiążę, a już na pewno się nie zakocham. Nigdy, bo miłość nie istnieje. Teraz oczywiście jest już inaczej.

Linia była dla mnie, żebym mogła powiedzieć, że nie możemy być razem, bo ona wciąż między nami jest. Chcieliśmy oszukać siebie. Może już wtedy gdzieś głęboko w nas tliło się jakieś uczucie, które podpowiadało, że kiedyś coś miedzy nami się zmieni i nasz „związek” stanie się dla nas niebezpieczeństwem. Może Booth chciał w ten sposób chronić mnie? Nie ma związku, nie ma miłości- nie ma zagrożenia życia. Po co atakować kogoś „bliskiego”, jeśli ma się świadomość, że nic poza pracą nas nie łączy? Po co mieliby chcieć skrzywdzić jego, albo mnie, skoro nic dla siebie nie znaczymy? Może to miała być ochrona? Nie wiem.
Dla niego ta linia już dawno nie istnieje. Wiem to. Gdyby było inaczej nie zaryzykowałby z wyznaniem mi swoich uczuć.
A dla mnie?
Dla mnie chyba też już nie istnieje. Więc dlaczego stale wmawiam sobie, że ona jest? Dlaczego ją widzę?
Bo chcę ją widzieć, żeby nie ryzykować. Chcę by ona była, bo wtedy mogę powtarzać te słowa, które kiedyś usłyszałam od Seeley’a, wtedy mówił o Cam, ale teraz mogę podpiąć to pod siebie. Teraz ja mogę powiedzieć, że nasza praca jest niebezpieczna, że cały czas ryzykujemy i głupotą byłoby narażanie się na niebezpieczeństwo.
Ludzie, którzy pracują razem, nie mogą być razem.
Tak chcę sobie to tłumaczyć.
Gdyby nie ta linia, nie miałabym już żadnej wymówki i musiałabym coś powiedzieć. Tylko co? Że go nie kocham? Nie mogłabym tak powiedzieć, bo to nieprawda. Wydaje mi się, że go kocham. Naprawdę to czuję, choć tego nie znam, ale Booth dużo mi o tym opowiadał i wydaje mi się, że powoli zaczynam to rozumieć. Dzięki niemu wiem tyle różnych rzeczy o świecie. Nauczyłam się czym są uczucia, jak wyrażać emocje, jak dogadywać się z ludźmi, jak nie być zimną rybą… Nauczył mnie być człowiekiem. Kobietą.

Linia była zabezpieczeniem przed rozwijającym się związkiem. Myślałam, że mając świadomość, ze ona jest miedzy nami, będę bardziej odporna na takie uczucie, jakim jest miłość. Przecież wtedy nawet nie wiedziałam, co ono oznacza, dla mnie to była tylko chemia, nic więcej, ale Seeley nauczył mnie, że to jest coś więcej. Nie chodzi o chemię w mózgu, chodzi o coś o wiele ważniejszego, piękniejszego, o coś bez czego człowiek nie może żyć. Miłość- wtedy człowiek czuje, że może latać bez pomocy sprzętu, wtedy czuje, że w jego brzuchu, nie wiedzieć dlaczego, latają maleńkie motylki. Antropologia nie potrafi mi tego wyjaśnić, bo niby, jak motyle mogą fruwać w naszych brzuchach? Ale znam to uczucie i wiem, że na swój sposób to jest możliwe.
Miłość sprawia, że człowiek czuje się szczęśliwy. Cokolwiek by się nie działo dookoła, nic się nie liczy, tylko ta osoba, dla której bije nasze serce.
Kiedy ta osoba jest blisko, może dziać się wszystko, ale ty czujesz, że możesz pokonać każdą przeszkodę Czujesz niesamowitą, potężną siłę, która pozwala ci przenosić góry, jak to kiedyś mówił Seeley. Nie do końca wiem, co to znaczy, ale teraz nie jest to dla mnie ważne, bo taką siłę w sobie czuję, kiedy Booth jest blisko mnie. Kiedy jesteśmy razem czuję się naprawdę szczęśliwa, wiem, że chcę spędzać z nim każdą jedną chwilę mojego życia. Wiem, że nigdy nie chcę go stracić, bo nie potrafiłabym bez niego żyć.

Wyobrażałam sobie często, jakby wyglądało moje życie bez niego. To było straszne! Czułam, jak moje serce zwalnia, jak zanika mi puls i jak brakuje mi powietrza. Myśląc, że nie ma go ze mną, obok mnie przestawałam oddychać, jakby całe powietrze, jakie mnie otaczało po prostu zniknęło, odeszło razem z nim! Widziałam oczami wyobraźni, jak powoli umieram.
Odebrać nam ukochaną osobę to jest tak, jakby zamknąć powietrze w szklanej kuli, położyć ją nam przed oczami, kazać na nią patrzeć i czuć, jak powoli tracimy zmysły, jak powoli wszystko staje się zamazane, aż w końcu znika, a ty umierasz. Nie dosłownie, nie zakopują cię w trumnie, głęboko pod ziemią, ale czujesz, że przestajesz należeć do tego świata, że już cię nie ma, twoje życie zniknęło, bo nie może z tobą zostać, jeśli nie ma przy tobie ukochanego.

Odebrać komuś ukochaną osobę, stracić miłość to jest tak, jakby wyrwać komuś serce i wyrzucić je do kosza, bo bez miłości nie jest ono do niczego potrzebne. Po co je zostawiać jeśli się nie kocha? Żeby czuć ból, samotność i rozdzierającą pustkę? Nie! Kiedy nie ma miłości, kiedy ją tracisz, najlepiej nie mieć serca, bo to za bardzo boli.

Zrezygnować z miłości to jest tak, jak strzelić sobie w głowę, czekać na wykrwawienie i na śmierć, która nie chce po ciebie przyjść.

To jak życie między dwoma światami, w miejscu, w którym tylko w jednym z światów jest sens.

Linia powstała dla mnie, ale ja już dłużej nie chcę jej widzieć. Nie chcę, by ta linia była dla mnie, nie chcę jej w moim życiu! Tyle razy wmawiałam sobie, że nie potrafię kochać, że nie chcę kochać, a teraz mam już dość własnych słów. Nie chcę ich nigdy więcej słyszeć!

Na początku linia była bardzo wyraźna. Doskonale widoczna! Ale z czasem, jak poznawaliśmy się coraz bliżej, jak spędzaliśmy ze sobą więcej czasu, jak zaczęło łączyć nas coś silniejszego, widziałam, ze linia zaczyna blednąć, zaczyna się rozjaśniać i powoli zanikać. Chyba gdzieś w głębi duszy zawsze nie lubiłam tej linii, może w głębi duszy już, jak tylko została narysowana chciałam, żeby powoli się zacierała i któregoś dnia po prostu zniknęła.

Dzisiaj czuję, że linii już nie ma i podoba mi się to uczucie. Chcę dać nam szansę! Chcę chociaż raz w życiu zaryzykować i cieszyć się z tego, cieszyć się z życia.
Chcę mieć prawdziwą rodzinę, ale chcę ją stworzyć tylko z Seeley’em. Tylko on jest dla mnie rodziną, tylko z nim czuje się szczęśliwa i… kochana.
Wiem, że przed nami długa droga, ale ja już czuję się kochana. On jeszcze nie wie, że ja też go kocham, ale ja zawsze czułam jego miłość. Zawsze wiedziałam, że jesteśmy dla siebie najważniejsi. Może nie robił tego specjalnie, ale teraz jak sobie o tym myślę, zawsze dbał o mnie, zawsze dawał mi do zrozumienia, że jestem dla niego ważna i że naprawdę mnie kocha…

Linia powstała dla mnie, ale ja już jej nie widzę i nigdy więcej nie zobaczę, mam nadzieję!

Seeley mówi, że zniknęła, a ja mu ufam!
Ja go po prostu kocham! I teraz on też już o tym wie.

Linia powstała dla mnie, ale już jej nie ma!
Nigdy jej nie było!
I jak zawsze miał rację!
Nigdy jej nie było!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz