49.
Po godzinie intensywnej pracy, przyszedł czas na powolne szykowanie się do domu. Tam, każdego z ekipy czeka małe przygotowanie przed wieczorem i spotkaniem w Founding Fathers przy lampce wina.
Zanim jednak wszyscy opuszczą Instytut, zostało jeszcze omówienie nowo znalezionych śladów.
Po kolei w gabinecie artystki zebrali się wszyscy przyjaciele.
- Udało ci się znaleźć model noża, Ange?- spytała Brennan, stojąc tuż obok artystki.
- Znalazłam kilka modeli podobnych do odlewu dostarczonego mi przez Daisy- zaczęła Angela. Na ekranie pojawiło się kilka zdjęć różnych noży- Próbowałam dopasować te, które najlepiej pasują.
- Wyczuwam jakieś ‘ale’- wtrąciła Cam.
- Bardzo dobrze wyczuwasz, Cam…
- Coś nie tak z odlewem?- spytała Daisy- Przysięgam, że zrobiłam go najdokładniej, jak potrafiłam. Bardzo uważałam…
- To nie twoja wina, Daisy- przerwała jej Ang.
- Nie?
- Nie. Poza normalnym, standardowym wyszukiwaniem, uruchomiłam również wyszukiwanie z marginesem błędu podobieństwa. I tylko dzięki temu drugiemu sposobowi, znajduję praktycznie idealne ostrze. To tutaj- wskazała na jedno ze zdjęć i powiększyła je.
- Aviator?- odezwał się Hodgins- Nieduży, ale mocny i w praktyce nie do zdarcia- zaczął czytać- Dobre cięcie zapewnia wklęsły szlif… Ten nóż zrobi wszystko… Można nim przeciąć zarówno drewno, jak i tworzywa sztuczne, czy metal…
- Nie mówiąc już nic o kościach- dodała Daisy- Mocne dziadostwo- wszyscy na nią spojrzeli- A nie?
- Aviator… Coś mi to mówi- Cam wpatrywała się w ostrze.
- Był kiedyś taki film. Pamiętam, że oglądałam go razem z Lancelotem. Była tam taka aktorka, która bardzo…- zaczęła Daisy.
- Panno Wick! To nie jest istotne- przerwała jej Brennan.
- No tak… Przepraszam, już nic nie mówię. Ale to był naprawdę dobry film.- Ostatnie zdanie, szepnęła pod nosem.
- Wierzymy na słowo- powiedział Jack i poklepał ją po ramieniu.
- I to jest najbardziej pasujący model, tak Ang?- spytała Bones.
- Tak. Może być nieco przerobiony, nie wiem, może nadniszczony, czy coś w tym rodzaju. Wszystkie ząbki tutaj i te ślady- pokazywała na zdjęciu- pasują idealnie do odlewu noża. Te miejsca, zaznaczone na czerwono, to te, które się z odlewem nie zgadzają.
- Dodatkowe ząbki?- spytała Daisy.
- Coś w tym rodzaju.
- Może zabójca sam postanowił… ulepszyć narzędzie zbrodni?
- Bardzo możliwe…- odpowiedziała Ange- Chociaż nie łatwe przy takim ostrzu.
- Może znalazł na to jakiś sposób. Będziemy musieli odnaleźć ten nóż- mówiła Tempe.
- A jak badania kości, dr Brennan?- spytała Cam.
- Na razie zrobiłam jedynie odlew narzędzia, który uszkodził czaszkę Kathy. Jutro Ang będzie mogła poszukać odpowiedniego kształtu i może dowiemy się, co ją zabiło.
- Dobrze. To teraz, ludzie, ogłaszam koniec pracy. Zbierajcie się do domów, skoro mamy dzisiaj zaplanowany wieczór- oznajmiła Cam z uśmiechem.
- Jestem za- powiedział Hodgins.
- Ja też!- krzyknęła Daisy.
- Nie ma to, jak entuzjazm- skomentowała Angela.
Chwilę potem Instytut już świecił pustkami. Przyjaciele rozeszli się do domów, lekko się odświeżyć i przygotować do wyjścia.
Tym razem Booth nie przyjechał po Bones. Musiał chwilę dłużej zostać w FBI, więc Brennan, zamówiła sobie taksówkę.
Weszła do domu. Zamknęła drzwi i kilka sekund później usłyszała szczęk otwieranego zamka. Wiedząc, że Booth ma być później, pomyślała, że ktoś próbuje się włamać. Chwyciła pierwszy lepszy przedmiot, jaki miała pod ręką, zaczaiła się za drzwiami i ustawiła do ataku. Drzwi się otworzyły, a ona uniosła wazon…
- Booth?!- krzyknęła, kiedy zauważyła, kto próbował się ‘włamać’.
- Bones, co ty?- spytał zaskoczony Booth, widząc ukochaną gotową do ataku.
- Booth, ale mnie wystraszyłeś! Myślałam, że ktoś chce się włamać- powiedziała, nadal trzymając wazon w górze- O mały włos nie roztrzaskałam ci tego na głowie…
- Udało mi się wymknąć wcześniej… Bones?
- No?
- Możesz już odstawić ten wazon…
- A tak.- spojrzała na swoją rękę uniesioną w powietrzu. Uśmiechnęła się i odstawiła przedmiot- Cieszę się, że udało ci się wyjść wcześniej.
- Ja też- również się uśmiechnął- Gotowa na wieczór?
- Też dopiero weszłam. Właśnie miałam się lekko odświeżyć i przebrać. Chcesz iść pierwszy?
- Wolałbym wejść tam z tobą.
- Ja też.
- Ale dzisiaj musimy się powstrzymać. To znaczy, ja muszę.
- No tak, bo samiec alfa nie może przegrać zakładu z kobietą. Nawet ze swoją ukochaną kobietą- uśmiechnęła się.
- Może być i tak.
- Dobrze, to ja wskakuje pod prysznic…
- …A ja w tym czasie coś przekąszę.
- Oczywiście.
- Zrobić ci coś do jedzenia?
- Nie trzeba. Nie jestem głodna.
- I tak ci zrobię.
- To po co pytasz?
- Z grzeczności.
- Oj, Booth.
- Leć już pod ten prysznic, bo nie zdążymy.
- Też cię kocham, Booth- powiedziała, znikając za drzwiami łazienki.
- Ja ciebie też, Bones. Ja ciebie też- powiedział.
Po kilku minutach, partnerzy zamienili się miejscami. Booth wskoczył do łazienki, a Brennan zajęła się przygotowanymi przez niego kanapkami.
Kiedy wreszcie nasza dwójka się wyszykowała, wyszli na umówione z przyjaciółmi spotkanie. Noc była piękna i ciepła, więc wybrali spacer. Mieli jeszcze trochę czasu, a i droga nie była zbyt długa.
- Piękny wieczór, co Bones?- spytał po jakimś czasie.
- Śliczny…- odetchnęła głęboko- Wiesz co, Booth?
- No?
- Tylko nie panikuj, dobrze?
- Czemu miałbym panikować?- zdziwił się.
- Bo zawsze to robisz, jak mówię ci, że źle się czuję.
- Źle się czujesz? Co ci jest?
- Właśnie o tym mówię…
- Przepraszam, Bones. Już… Obiecuję, że nie będę panikował.
- Jasne… Zawsze to robisz, kochanie.
- Bo mi na tobie zależy i martwię się, jak coś ci dolega. Za bardzo cię kocham, by się tym nie przejmować.
- Wiem, Seeley, ale czasami lekko przesadzasz. Wystarczy, że zaboli mnie głowa, a ty już chcesz mnie wysyłać do lekarza.
- Przyznaję, że czasami leciutko przesadzam.
- Leciutko?
- Bones? Powiesz mi wreszcie, o co chodzi, czy nie?
- A obiecasz, że nie wyślesz mnie do lekarza?
- Ale ja…
- Booth.
- Dobrze, obiecuję, że nie będę wysyłał cię do lekarza.
- Dzięki.
- A więc?
- Dzisiaj mam lekkie problemy z żołądkiem i chyba nie dam rady wypić tego wina. Myślałam, że mi przejdzie, ale nadal coś jest nie tak. Zjadłam te kanapki, które mi zrobiłeś i znowu wszystko wróciło…
- Czemu nic nie mówiłaś?
- Bo myślałam, że mi przejdzie.
- Co się dokładnie dzieje?
- Naprawdę chcesz znać szczegóły?
- No może… Niekoniecznie wszystkie- uśmiechnął się.
- Lekko mnie kręci i trochę boli. Nie sądzę, by wino było dobre na bolący żołądek.
- Jesteś pewna, że to żołądek?
- Sugerujesz, że nie wiem, gdzie on jest?
- Nie.
- A, co innego mogłoby mnie boleć?
- No wiesz… Może to wcale nie wina żołądka, że…
- A czego?
- Może… Bones, a może ty jesteś… w ciąży?
- Nie sądzę. To normalne schorzenie żołądka. Poza tym, jakiś czas temu miałam okres. To niemożliwe.
- Dlaczego?
- Bo czułabym, że to co innego, Booth.
- Czemu nie chcesz wziąć takiej opcji pod uwagę? Rozmyśliłaś się? Już nie chcesz mieć ze mną dzieci?
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- No wiesz…
- Jak możesz tak myśleć, Booth? Oczywiście, że chcę mieć z tobą dzieci i bardzo bym chciała, żeby te problemy z żołądkiem okazały się czymś innym. Ciążą konkretnej, ale myślę, że poczułabym różnicę. Kocham cię, Booth i chcę urodzić twoje dzieci. Nie zapominaj o tym.
- Wybacz. Ja też bardzo cię kocham- przytulił ją- Może będziemy musieli nieco bardziej się postarać, co?
- O naszego dzidziusia? Jestem za, agencie, ale…
- Ale?
- Dzisiaj nam to nie wyjdzie, to staranie się…
- Nie poddasz się?
- Już o to pytałeś z jakieś 100 razy. Znasz moją odpowiedź.
- Odpowiedz jeszcze raz.
- A ty?
- Nie.
- Ja też nie.
- To chyba będziemy musieli popracować nad maleństwem jutro.
- Chyba tak.- doszli do Founding Fathers. Stanęli przed wejściem- Jesteśmy. Stres?
- Nie. Przecież to nasi przyjaciele.
- Angela nie daruje ci tego, że to przed nią tak długo ukrywałaś…
- Śmy. Ukrywaliśmy.
- Tak.
- Może nie będzie tak źle…
- Może.
- Cieszę się, że im o tym powiemy.
- Ja też, kochanie.
Zanim jednak weszli do środka, Booth zbliżył się do Bones i złączył ich usta w pocałunku. Niczego nieświadomi, zatracili się w nim bez pamięci.
Kilka kroków dalej, ktoś ich obserwował.
Akcja z wazonem doprowadziła mnie do łez (oczywiście ze śmiechu)
OdpowiedzUsuń"Hakunna Matatta"