Powitanie!

Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu!

Znajdziecie tutaj moją twórczość dotyczącą serialu "Bones" [Kości]- ficki, tapety, grafiki, rysunki.

Życzę wszystkim [mam nadzieję] miłego czytania i oglądania:)

Proszę Was też o zostawianie po sobie śladu w postaci komentarza. Bardzo zależy mi na waszych opiniach [tych pozytywnych i tych krytycznych. Człowiek uczy się całe życie]

Z serdecznymi pozdrowieniami

brenn

środa, 10 listopada 2010

TAJEMNICA POGRZEBANA W RUINACH [24/?]

24.

Operacja trwała i trwała. Minęła może godzina, ale zdawałoby się, jakby wszystko trwało latami. Czekając na wyrok w sprawie zdrowia bliskiej osoby traci się poczucie czasu, myśli krążą tylko wokół jednego: oby ni cię nie stało. Wskazówki zegara jakby na złość zwalniają i zdaje się, że zamiast tykania słychać tylko złośliwy, szyderczy śmiech. Ha-ha-ha… Tik-Tak… A ty? Ty możesz jedynie patrzeć i próbować odgonić od siebie te głosy. Gdzieś w głębi serca, wiesz, że przecież jej nic nie może się stać.
Ona nie może już więcej cierpieć, swój limit wyczerpała, ale jednak podświadomie drżysz o jej życie i zdrowie. Każda kolejna minuta staje się coraz trudniejsza i trudniejsza. Co tak długo trwa? Dlaczego operacja jeszcze się nie skończyła? Jak to w ogóle się stało? Wczoraj wszystko wyglądało w porządku, uśmiechała się, żartowaliście, a dziś… Dziś on siedzi przed salą, a ona na bloku operacyjnym, osłabiona, stara się wygrać walkę o swoje życie. Sił jest coraz mniej, ale wciąż się stara. Ona nie może się poddać, nie Temperance Brennan, znana ze swojego zacięcia i upartości. I oboje to wiedzą. Wiedzą, że dopóki starczy jej sił, będzie walczyć. Booth wierzy, że wszystko dobrze się skończy i ta wiara pomaga mu we wszystkim. Nie zabiorą mu przyjaciółki i najlepszej partnerki, z jaką kiedykolwiek pracował.
Wskazówki zatoczyły kolejne koło… i kolejne, kolejne. Mijała już czwarta godzina operacji, a drzwi na blok wciąż były zamknięte. Przez cały ten czas, ani jedna osoba nie wyszła, ani nie weszła. Drzwi nawet nie drgnęły, a czas płynął dalej. Wolno. Kolejne Tik-Tak. Kolejne Ha-Ha… Nerwy w strzępkach i ogarniająca bezsilność. Te uczucia rosły z każdą chwilą. Ile jeszcze? Ile będą ją tam trzymać? Booth nie ruszył się z miejsca ani na chwilę. Wiedział, że Bones, nawet jeśli nie wierzy, że to możliwe, musi czuć jego obecność. Musi wiedzieć, że tam za dużymi białymi drzwiami, ktoś na nią czeka, ktoś dla niej ważny.
Zdenerwowanie poderwało agenta do góry. Teraz, zamiast siedzieć na krześle, chodził w kółko, od ściany do ściany, co chwila zerkając na drzwi, nasłuchując, znowu chodząc. Kilka razy zdawało mu się, że słyszy jakiś ruch. Patrząc na drzwi był prawie pewien, że widział, jak się otwierają, a on słyszy kroki i dźwięk wiezionego łóżka…
-Zaraz zwariuję…- szepnął do siebie.
Niestety jednak to wszystko działo się tylko w jego głowie. Tak bardzo chciał, by operacja się zakończyła, że rzeczywiście, oczami wyobraźni, to widział.
Czy to dobry znak, że nikt się nie pojawia? Ze na zewnątrz nic się nie dzieje? Pozorny spokój, cisza i to złośliwe tykanie zegara, a tam za drzwiami, może parę kroków od niego, panuje lekkie zamieszanie, jest mnóstwo ludzi, skupionych wokół drobnego ciała kobiety, leżącej na środku Sali, na szpitalnym łóżku. Jasne światła oświetlają jej twarz i wydobywają czerwień krwi, pojawiający się w operowanym miejscu. Mózg… Jedna wielka tajemnica, zagadka, organ odpowiedzialny za wszystko. wystarczy najdrobniejszy błąd, ułamek sekundy nieuwagi, a życie leżącej kobiety stanie pod olbrzymim znakiem zapytania. Jeden maleńki błąd może zaważyć na całej jej przyszłości, może całkowicie zmienić jej życie, lub co gorsza, zupełnie je odebrać. Jeden mały błąd i wszystko, co było stanie się wspomnieniem. Wszystko, co ma być, przestanie istnieć.
‘Ja wiem, że ona z tego wyjdzie. Wiem to’.
Kiedy wskazówki oznajmiały upływ piątej godziny, wreszcie coś zaczęło się dziać. Tym razem Boothowi nie wydawało się już, że ktoś otwiera drzwi, tym razem naprawdę zauważył kilku lekarzy, prowadzących przed sobą łóżko z nieprzytomną antropolog.
-Doktorze?- Booth oczywiście od razu znalazł się przy partnerce- Jak operacja?
-Przebiegła bez większych komplikacji, teraz wieziemy pacjentkę na IOIM- odpowiedział mężczyzna.
-Większych komplikacji?
-Spadek ciśnienia podczas usuwania krwiaka i chwilowe zaburzenie oddechu, ale wszystko szybko się unormowało. Nie zapeszając, jesteśmy na dobrej drodze do odzyskania pełni zdrowia pana przyjaciółki.
-Dzięki Bogu- odetchnął z ulgą, wciąż idąc z lekarzami w stronę intensywnej terapii.
-Najbliższych kilka godzin, doba, wszystko nam wyjaśnią.
-A kiedy odzyska przytomność?
-Jak tylko narkoza przestanie działać, powinna zacząć się wybudzać.- dojechali na OIOM- Proszę tu chwilę zaczekać- lekarz zatrzymał Bootha tuż przed wejściem na salę, w której miała leżeć Brennan.
-Ale…
-Spokojnie. Musimy tylko wszystko podłączyć, posprawdzać parametry i będzie mógł pan u niej zostać.
-Dziękuję doktorze.
-Nie ma sprawy. Wygląda na to, że jest ona panu naprawdę bliska.
-Jesteśmy partnerami w pracy, wiele prześlijmy, dobrze się znamy i przyjaźnimy. Tak, pod tym względem jest mi bliska.
-Rozumiem. Proszę chwilę zaczekać, zaraz pana do niej wpuścimy. Miło jest widzieć, że jeszcze istnieje taka czysta przyjaźń, bez pretensji i zazdrości.
-Prawda- Seeley odpowiedział z uśmiechem. Lekarze weszli na salę. To prawda, taka przyjaźń niestety jest rzadkością, nie zdarza się często i ciężko ją znaleźć. Oni ją znaleźli i mogą być szczęśliwi, wiedzą, że przyjaciel zrobi wszystko dla przyjaciela.

Lekarze wstawili łóżko koło ściany i zaczęli podłączać monitory. Nagle z jednej kroplówki i jednego monitora, zrobiło się mnóstwo kabli, oplatających, jak pajęcza sieć, kobietę leżącą na łóżku. Dookoła pojawiło się kilka monitorów, a na każdym wyświetlało się coś innego, każdy wydawał z siebie cichy, charakterystyczny dźwięk. Lekarze sprawdzili odczyty, coś zapisali, upewnili się, że kroplówka i inne kable podłączone są prawidłowo i w końcu opuścili salę Tempe.
Teraz Booth mógł wreszcie zająć swoje miejsce i ‘przejąć’ opiekę nad przyjaciółką. Usiadł na krześle i dopiero teraz uderzył go cały ten niemiły obraz. Biały bandaż wokół głowy Bones, jej kasztanowe włosy schowane tak, że nie było ich w ogóle widać. Twarz blada i wyraźnie zmęczona. I te wszystkie kable podłączone do jej żył na rękach. Wszędzie igły, lekarstwa, bandaże… ból.
-Bones, czy ty zawsze musisz pakować się w coś takiego?- spytał ją szeptem, łącząc swoją dłoń z jej- Dobrze, że już po wszystkim. Teraz tylko się obudzisz, nabierzesz sił i znowu będziesz mogła kopać tyłki przestępcom- uśmiechnął się- Będzie dobrze, partnerko.

Po jakimś czasie, kiedy narkoza przestała działać, Brennan powoli zaczynała się budzić.
-Booth?- szepnęła, otwierając oczy.
-Bones, no nareszcie. Witam z powrotem- powiedział.
-Tylko nie mów mi, że znowu odwołałeś swoje spotkanie z Susan, żeby…- próbowała zabrzmieć groźnie.
-Tylko nie mów mi, że chcesz się teraz o to kłócić- oboje się uśmiechnęli.
-Co się właściwie stało?
-Nie pamiętasz?
-Tylko tyle, że wymiotowałam i mdlałam co chwilę. Co mi było? Bo wnioskuję, patrząc na bandaż na mojej głowie, że było to coś poważnego. Miałam operację, tak?
-Cała Bones, nic się przed nią nie ukryje. Tak, miałaś operację.
-Co to było?
-Krwiak, powstały po uderzeniu. Ale już go nie ma. Usunięty, teraz wszystko będzie w porządku.
-Krwiak nadtwardówkowy, podtwardówkowy, wewnątrz…
-Bones- przerwał jej.
-Chcę wiedzieć.
-Na razie ta wiedza nie jest ci do niczego potrzebna. Teraz musisz odpoczywać i nabierać sił.
-A co mi w tym przeszkadza?
-Nie kłóć się, Bones.
-A czy ja się kłócę?
-Nie, oczywiście, że nie, przecież ty się nigdy nie kłócisz.
-Czyżbym słyszała lekką ironię?
-Ja i ironia?
-Jesteś z tego znany.
-Tak uważasz?
-Wiem.
-Nieważne. Teraz masz jak najszybciej odzyskać siły i wrócić do domu…
-I pracy.
-Już myślisz o pracy?
-O czym innym mam myśleć?
-O odpoczynku na przykład?
-Nie muszę o tym myśleć, żeby to robić. Wystarczy mi, ze musze leżeć.
-Nie czujesz się ani trochę osłabiona po operacji?
-Trochę tak, ale to nie przeszkadza mi we wszystkim innym. Leżę, umysł nie jest zmęczony.
-Na pewno jest. Bones, jesteś tylko człowiekiem. Miałaś poważną operację, musisz trochę odpocząć, nie możesz już myśleć o powrocie do pracy.
-Mogę i myślę. Jak sprawy? Coś już wiadomo?
-Bones, jesteś niemożliwa. Jeszcze godzinę temu miałaś operację. Poważną operację- słowo poważną specjalnie podkreślił- Jesteś przytomna może z 10 minut, a ty już pytasz o sprawy?
-Nie rozumiem, co w tym przeszkadza, Booth. Już nic mi nie jest, mówiłam ci.
-Ja też ci coś mówiłem. Jesteś osłabiona, na lekach… to przeszkadza. Nawet nie myśl, że w ciągu następnej doby, ba nawet dwóch dni, dam ci do ręki jakiekolwiek akta, z którejkolwiek ze spraw. Nie ma mowy. Nie dostaniesz ani jednej stronki, ani jednego zdjęcia, dopóki nie dostanę potwierdzenia od lekarza, że możesz zacząć coś robić.
-Booth, jesteś złośliwy. Co ja niby mam tutaj robić przez te dwa dni? Leżeć i patrzeć się w sufit, czy słuchać pikania monitorów?  A może liczyć kropelki lekarstw, które pojawiają się w kroplówce?
-Masz leżeć i odpoczywać, ile razy mam ci to powtarzać? Mogę przynieść ci jakieś filmy do oglądania. Nic poza tym.
-Może chociaż jakąś książkę?
-Absolutnie nie. Operacja na mózgu, uraz głowy, pięć godzin operacji? Nie ma mowy, żebym naraził cię na kolejną inwazję chirurgiczną. Bones nie masz wyjścia, musisz przetrwać.
-Nie potrafię leżeć bezczynnie, wiesz o tym. Muszę coś robić, bo zwariuję.
-A myślisz, że ja nie wariowałem pod salą operacyjną? Bones, obiecuję, że jak poczujesz się trochę lepiej, pogadam z lekarzem i zobaczymy, co da się zrobić.
-Nie możesz od razu porozmawiać?
-Bones, znasz takie pojęcie, jak wolne? Urlop? Odpoczynek?
-Dla mnie oznacza to wyjazd na wykopaliska i pracę z kośćmi, na którą nie miałam czasu w Instytucie.
-Widzisz, a dla wielu ludzi, praktycznie dla większej części społeczeństwa wolne oznacza wyjazd nad morze, w góry, leżenie na plaży i obijanie się.
-Obijanie się?
-Tak się mówi.
-Zimą na plaży?
-Zimą jedziesz na narty, bawisz się, śmiejesz, śpisz ile chcesz. Po prostu odpoczywasz i niczym się nie przejmujesz. To jest wolne. Właśnie to.
-Wcale mi się to nie podoba. Nigdy tego nie robię.
-Może powinnaś?
-Nie wydaje mi się. Po co mam tracić czas skoro mogę zrobić coś pożytecznego?
-Przy mnie nauczysz się, co znaczy mieć wolne. Nie pozwolę ci pracować i nie próbuj mnie podchodzić.
-Kurcze…- zrobiła smutną minkę. W głębi jednak wiedziała, że Booth ma rację, jak zawsze.
-Przyjęte do wiadomości?
-Przyjęte, ale niezaakceptowane.
-Ważne, że przyjęte- uśmiechnął się szeroko.
-A jak Susan?- zmieniła temat.
-Co, Susan?- spytał zaskoczony.
-Jak ona widzi to twoje siedzenie u mnie, a nie z nią?
-Nie ma nic przeciwko, już ci mówiłem.
-Dobrze wam się układa?
-Wspaniale.
-Cieszę się.
-Ja też. Bones, może prześpij się trochę, co? Powinnaś teraz dużo spać.
-Nie chce mi się spać.
-Gwarantuję ci, że jak zamkniesz oczy od razu zaśniesz.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Po prostu wiem. Zaufaj mi.
-Przecież wiesz, że ci ufam.
-Dobrze. Więc zamknij oczy i śpij.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Jak ja będę spać, pojedziesz do Susan.
-Bones, mówiłem ci przecież…
-Wiem, akceptuje to, ale nie ma sensu, żebyś tutaj siedział, kiedy ja będę spać. Jest późno, jedź do niej, jak będziesz miał ochotę odwiedzisz mnie jutro. Dam sobie radę, przecież jest tu pełno lekarzy, ja będę spać. Nic mi nie będzie. Najgorsze za mną.
-No dobrze. Może masz rację.
-Mam.
-Pewność siebie, to lubię. Czasami.
-Co masz na myśli mówiąc czasami?
-Nieważne.
-A reszta wie o mojej operacji?
-Nie mówiłem im.
-Dobrze.
-Ale i tak się dowiedzą.
-To nieuniknione?
-To twoi przyjaciel, muszą wiedzieć, co się z tobą dzieje.
-Masz rację.
-Jutro rano pojadę do nich i wyjaśnię, że twoja nieobecność nieco się przedłuży, potem wpadnę do ciebie.
-Najpierw zjedz obiad ze swoją kobietą, Booth. Ja się stąd nigdzie nie ruszam. Jestem pewna, że z chęcią zje posiłek ze swoim ukochanym.
-Tak, ale…
-Dam sobie radę. Poza tym, jeśli masz rację, pewnie będę dużo spała, może nawet i do południa, zajmij się Susan, a potem możecie wpaść do mnie. Umówmy się, ja odpoczywam, a ty nie zaniedbujesz Susan z mojego powodu. Na taki układ mogę pójść i obiecuję ci, że nie wspomnę nic o aktach i o sprawach przez te dwa dni.
-Dobrze, mogę się zgodzić na coś takiego.
-Świetnie. To umowa?
-Umowa.
-A teraz leć, jednak trochę pośpię. Czuję się zmęczona.
-Dobrze, Bones.- wstał- To do zobaczenia jutro. Śpij dobrze.
-Dzięki, Booth… za wszystko.
-Dla mojej najlepszej partnerki wszystko.
-Dziękuję- zamykała już oczy, widocznie zmęczona tym wszystkim.
-Do zobaczenia, Bones.
Booth wyszedł z sali, a Brennan w ciągu kilkunastu sekund zasnęła. I wydawało się, że teraz już wszystko będzie dobrze…

6 komentarzy:

  1. Czuję się całkowicie oczarowana tym opowiadaniem. Dopiero zaczęłam czytać twojego bloga, jednak wiem, że zostanę na dłużej. Naprawdę, czytanie o Bones i Boothie, o ich miłości i przyjaźni jest cudownym doświadczeniem, zwłaszcza, jeśli ktoś dobrze pisze. A ty to właśnie robisz. Życzę weny i pozdrawiam.
    Chloe.
    www.uskzydlone-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo Ci dziękuję Chloe:) Cieszę się, że Ci się podoba. Na razie nie mam za wiele czasu przez studia, ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się naskrobać kolejne części:)
    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejne części?? *o*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mam refleks(xd już rok 2015). Dopiero co odkryłam te stronę i juz wszystko przeczytałam. Mam nadzieje że po tych kilku latach dasz radę napisać ciąg dalszy czarnego

    OdpowiedzUsuń
  6. Połowa 2016, key key.
    Anyway, mam nadzieję, że zajrzysz na stare śmieci, naskrobiesz coś pięknego, a jeśli nie... Cóż, będzie troszkę szkoda,bo uwielbiam twoje opowiadania. To trzymaj się, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń