42.
Ledwo zdążyli ruszyć spod Jeffersonian, a już rozdzwoniła się komórka Bootha.
-Booth?- rzucił do telefonu- Gdzie? Jasne już jedziemy.- zakończył połączenie i schował telefon.
-Co się dzieje?- spytała Bones.
-Znaleźli kolejne ciało. Nasze przesłuchanie musi poczekać.
-Gdzie tym razem?
-Tym razem w jakimś mieszkaniu.
-Mieszkaniu?
-Tak. Na razie wiem tylko tyle, że znaleźli zwłoki w posuniętym rozkładzie w mieszkaniu na drugim piętrze przy Onas Street. Reszty dowiemy się na miejscu.
-Co powiedziałeś?
-Znaleziono nieboszczyka w jakimś mieszkaniu.
-To już bardziej brzmi, jak ty. Przez chwile czułam się, jakbym słyszała siebie. Wiem, że to niemożliwe, biorąc pod uwagę, że ty to ty, a ja… sam rozumiesz- dodała widząc minę Bootha.
-Nie wiem dlaczego tak powiedziałem. Wygląda na to, że od ciebie też czegoś się nauczyłem.
-Miło. Mogę włączyć syrenę?- spytała z minką niewinnego dziecka, które prosi o cukierka.
-Skoro tak bardzo chcesz to zrobić…
-Gdzie?- ucieszyła się.
-Ten guzik tutaj- pokazał jej.
-Super- włączyła syrenę. Wcześniej nigdy jej na to nie pozwalał, ale teraz było między nimi inaczej.
-Chyba za dużo radości ci to sprawia, kochanie. Może kupię ci takiego koguta do domu? Będziesz mogła sobie go włączać kiedy będziesz chciała. Tylko poszukam takiego bez dźwięku.
-Co to za kogut, bez dźwięku?
-Taki, którego mogłabyś używać kiedy ci się podoba, a ja nie ryzykowałbym utraty słuchu.
-Myślisz, że to kogut byłby dla mnie najważniejszy w domu? Agencie, mam lepsze rzeczy do roboty w domu.
-Czy te rzeczy obejmują mnie?
-A jak myślisz?
-No nie wiem, czego mogę się po tobie spodziewać.
-Wszelkie rzeczy w domu dotyczą ciebie, nie myśli inaczej. Wolę… ‘bawić się’ czymś innym.
-Pani antropolog, troszeczkę dyskrecji- skarcił ją z uśmiechem na twarzy.
-Jak zwykle. Pojawia się temat seksu i agent Booth robi się nieśmiały- zaśmiała się.
-Nie robię się nieśmiały.
-Więc czemu tak reagujesz, kiedy mówię o twoim…
-Bones, ja cię proszę.
-No co?- śmiała się.
-Nie rozmawiajmy o moim… wiesz.
-O twoim, czym?
-Nie dam się. Daj spokój, oboje wiemy, co ci teraz chodzi po głowie.
-Tak- powiedziała rozmarzona- Wanna, ciepła woda i mój ukochany mężczyzna całkowicie nagi…
-Nie podrzucaj mi takich obrazów, kiedy jedziemy na miejsce zbrodni.
-Dlaczego?
-Nie wiesz jeszcze, co ze mną robisz, jak jesteś blisko? Myślisz, że twoje słowa i opisy naszej wspólnie spędzonej nocy, pierwszej nocy, której się kochaliśmy nie robią ze mną tego samego?
-Mam nadzieję, że robią.
-Torturujesz mnie.
-Nie. Raczej przygotowuje cię na wieczór.
-Przygotowujesz mnie na wieczór?
-Tak.
-Bones…
-Oj, daj spokój Booth, jesteśmy dorośli.
-To wiem, ale do wieczora jest jeszcze daleko. Jeśli będę myślał o tobie i o tym, co ma się dziać u nas w mieszkaniu, nie będę mógł skupić się na sprawie.
-Dobrze, trochę ci odpuszczę. Ale tylko troszkę- uśmiechnęła się.
-Dziękuję, pani doktor.
-Ależ proszę bardzo.
Na rozmowie minęła im niedługa podróż na nowe miejsce zbrodni. Seeley zatrzymał samochód tuż przed dość wysokim budynkiem. Wyglądał pozornie normalnie. Gdzieniegdzie tynk odpadał ze ścian, ale nie wyglądał, jak ruina. Ot, zwykły stary budynek. Wokół rozciągnięta była żółta taśma, stało kilka pojazdów, kręciło się kilku techników FBI. Dookoła, jak na każdym miejscu, gdzie pojawia się FBI, czy coś się dzieje, zbiera się tłum gapiów. Tak było i tym razem. Ochroniarze pilnowali, by żaden z nich nie przekroczył linii.
-Dr Brennan, agent Booth- usłyszeli za sobą, jak przechodzili pod żółtą taśmą- Witam- podszedł do nich niebieskooki mężczyzna, o jasnobrązowych włosach- Agent Sinc- przedstawił się.
-Witam- powiedzieli.- Dr Brennan, agent Booth- również się przedstawili.
-Gdzie jest ciało?- spytała Bones.
-Już państwa prowadzę- weszli do budynku- Zwłoki znalazła para studentów. Wyjechali na kilka dni na coś w rodzaju urlopu. To ich mieszkanie, wynajmowali je od pewnej staruszki- mówił podczas wchodzenia po schodach- Wrócili dzisiaj i znaleźli ciało. Od razu zadzwonili po nas.
-Gdzie teraz jest ta para?- spytał Booth.
-Czekają na dole.
-Będę musiał ich jeszcze przesłuchać.
-Jasne. Dam znać agentowi Rue, by zabrał ich do FBI
-Dzięki- znaleźli się na drugim piętrze. Tam zobaczyli otwarte drzwi i mnóstwo techników. Ogólne, zorganizowane zamieszanie. Jedni zbierają odciski palców, drudzy zabezpieczają dowody, inni obfotografowują całe mieszkanie.
-Tutaj- Brennan i Booth weszli do środka. Tam już była Cam.
-Cześć, Cam. Co mamy?- spytał Booth.
-Cześć. Jak na razie niewiele. Dotarłam tu dosłownie przed chwilą. Nie zdążyłam jeszcze dokładnie przyjrzeć się zwłokom.
-Mężczyzna- Brennan już była przy ciele leżącym na środku dużego salonu. Dookoła niego leżały puste butelki, jakaś strzykawka, puszki po piwie- wiek miedzy 17 a 25. Nie widzę żadnych śladów na kościach, ale zostało też jeszcze dosyć sporo tkanki.
-Patrząc na te butelki, puszki i strzykawki, mam wrażenie, ze mamy do czynienia z jakimś narkomanem- odezwał się Seeley.
-Bardzo możliwe. Technicy zabezpieczą ślady, wszystkiego się dowiemy. Trochę tkanek zostało, więc jeśli w jego organizmie były jakieś narkotyki, powinniśmy się o tym dowiedzieć- mówiła Cam.
-Tutaj niewiele się dowiemy- powiedziała Bones- Musimy zabrać go do Jeffersonian. I wszystkie próbki dla Hodginsa.
-Tak jasne. Będzie wniebowzięty- dodała Cam.
-Ja muszę przesłuchać tą parkę, która znalazła ciało. Bones, podrzucę cię do Jeffersonian i pojadę do FBI.
-Mogę pojechać z tobą. Zanim dowiozą zwłoki, zdążymy ich przesłuchać.
-Jasne.
-Ok, ja dopilnuje tutaj wszystkiego, a wy jedźcie wyciągnąć coś z tych ludzi.
-Jasne. Dzięki Cam- Booth i Brennan wyszli z mieszkania.
-Nie możesz się ze mną rozstać, co?- zapytał Seeley z uśmiechem, wsiadając do SUV’a.
-Co masz na myśli?- spytała.
-Nie chcesz mnie opuścić nawet na chwilkę.
-Czemu mam cię opuszczać, skoro mogę być z tobą?
-Święta racja.
-Żadna święta. Po prostu prawda.
-No tak, zapomniałem. Nie mówimy o świętości. Nie z Dr Brennan.
-Nie żartuj sobie ze mnie.
-Nie żartuję. Po prostu prawda.
-Jak będziesz mnie przedrzeźniał, wieczorem śpisz na kanapie.
-Nie mogę spać na kanapie, wiesz, moje plecy.
-Więc radzę mnie nie drażnić.
-Teraz będziesz mnie szantażować, co? Nie będę mógł już nic powiedzieć, bo nie będziesz ze mną spać?
-Hmm.
-To jest wredne.
-Czasami jestem bardzo wredna.
-Właśnie widzę. Dasz radę wytrzymać beze mnie przez całą noc?
-Jasne. Czemu nie?
-Nie wierzę. Nie dasz rady wytrzymać całego wieczoru i całej nocy beze mnie i moich silnych ramion oplatających twoje piękne ciało.
-A chcesz się przekonać?
-Nie dasz rady.
-Możemy się założyć, że nie przyjdę do ciebie w nocy. Możemy spać dziś osobno. Zobaczysz, że nie wślizgnę się do ciebie.
-Przyjdziesz do mnie. Nie pamiętasz? Jeszcze jakieś kilka minut temu przygotowywałaś mnie na wieczór.
-Teraz już nie. Jedna noc.
-Dobra, zakład. O co?
-Nie wiem. Kto wygra, wybiera zadanie karne dla tego, kto przegra.
-Mi pasuje. Ale uważaj, będę złośliwy. Jesteś pewna, że tego chcesz?
-Czemu zakładasz, że przegram?
-Bo dobrze cię znam.
-Dobra, zgadzam się na taki układ.
-Świetnie. Oj, to gotuj się na karę.
-Nie bądź taki pewny siebie.
-I tak wygram- powiedział z uśmiechem.
-Niedoczekanie- szepnęła.
Dojechali do siedziby FBI, gdzie w pokoju przesłuchań czekali na nich ludzie, którzy znaleźli rozkładające się ciało na Onas Street.
warto było czekać na te oby dwie części, świetne czekam na cd ciekawe kto przegra zakład...
OdpowiedzUsuńCieszę się:) Jak tylko skończy mi się sesja, to znowu wracam do pisania. Teraz jest taka duża przerwa, bo cały czas mam młyn na uczelni, ale za jakiś tydzień to wszystko się wreszcie unormuje i wracam do pisania:)
OdpowiedzUsuń