Powitanie!

Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu!

Znajdziecie tutaj moją twórczość dotyczącą serialu "Bones" [Kości]- ficki, tapety, grafiki, rysunki.

Życzę wszystkim [mam nadzieję] miłego czytania i oglądania:)

Proszę Was też o zostawianie po sobie śladu w postaci komentarza. Bardzo zależy mi na waszych opiniach [tych pozytywnych i tych krytycznych. Człowiek uczy się całe życie]

Z serdecznymi pozdrowieniami

brenn

czwartek, 26 sierpnia 2010

TAJEMNICA POGRZEBANA W RUINACH [3-5/?]

3.


Pojechali do szpitala. Tam pozszywali rękę Tempe, dokładniej ja zbadali, założyli gips, bo okazało się, ze nadgarstek jednak jest złamany i wypuścili do domu. Booth oczywiście ją odwiózł, musiał się upewnić, że nie wróci do Instytutu.
-Booth… Powinnam pojechać do Jeffersonian.
-Mowy nie ma.
-Ale…

-Ale? Hodgins zbiera próbki. Zack obfotografował miejsce i przyjrzał się kościom. Szczątki są w drodze do Instytutu. Nikt już dziś nie będzie tam pracował, a tym bardziej ty. W takim stanie? Mowy nie ma.
-Traktujesz mnie jak dziecko, które nie wie, co robi…
-Nie. Traktuję cię jak kobietę, moją przyjaciółkę, która kilka godzin temu wpadła do olbrzymiego dołu, ma złamany nadgarstek, pozszywane ramię, wstrząs mózgu i liczne mniejsze obrażenia. Powinnaś odpocząć i nie pozwolę ci dzisiaj wrócić do pracy.
-To może chociaż wpadniesz do mnie na chwilę, skoro mam już sama siedzieć w domu?
-Jasne. Kupimy tajskie po drodze, bo pewnie lodówkę masz znowu pustą.
-Nie miałam czasu na zakupy.
-Miałem rację.
-Ano, tak.
Dojechali do domu Brennan. Po drodze kupili tajskie. Weszli na górę.
Bren otworzyła drzwi, przeszła przez próg i zakręciło jej się w głowie. Zachwiała się na nogach… na szczęście tuż za nią był Booth. Złapał ją w swoje silne ramiona i uchronił od upadku.
-Co się dzieje, Bones?- spytał lekko przestraszony.
-Zakręciło mi się w głowie…- odpowiedziała słałbym głosem, trzymając się za głowę.
-I ty kobieto chciałaś dzisiaj pracować…- zamknął drzwi nogą, wziął Tempe na ręce, przekręcił klucz w zamku, zaniósł ją do pokoju i położył na kanapie. Zdjął jej buty, podartą kurtkę, czapkę i przykrył ciepłym kocem.
-Dziękuję Booth- wyszeptała, zamykając oczy. Po chwili już smacznie spała. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień. Booth zrobił sobie herbatę, usiadł w fotelu naprzeciwko kanapy i wpatrywał się w słodko śpiącą Tempe.
Dopiero po trzech godzinach otworzyła oczy.
-Booth? Co się..? zasnęłam?
-Tak. Byłaś bardzo zmęczona, jak widać.
-Czemu mi pozwoliłeś?
-Potrzebowałaś tego. Masz siłę się podnieść?
-Tak. Już czuję się lepiej. Ale jestem głodna…
-Ja też.
-Nie jadłeś?
-Nie. Czekałem na ciebie.
-Booth…- Bones poczuła jak ciepło rozchodzi się po jej sercu „co to za dziwne uczucie?” pomyślała.
-Chodź, pomogę ci wstać- podszedł do niej i pozwolił by oparła się na jego ramieniu. Jednak, poszli razem do kuchni.- Zrobiłem ci herbaty- podał jej kubek ciepłego napoju.
-Dziękuję Booth- odpowiedziała z uśmiechem.
Zabrali się wreszcie za jedzenie. Siedzieli i rozmawiali. Ale nie na temat żadnej sprawy, nie o pracy. Rozmawiali tak po prostu.
Po trzech godzinach …
-Ale już późno- powiedział Seeley patrząc na zegarek- Prawie północ. Muszę się zbierać do domu.
-Daj spokój. Nie będziesz jeździł po nocach. Możesz przecież spać u mnie.
-Nie chcę się narzucać, Bones.
-Przecież sama ci to zaproponowałam. Opiekowałeś się mną przez pół dnia, na pewno jesteś zmęczony, nie będziesz jechał w takim stanie. Nie marudź.
-Jak chcesz. To zaraz pościelę sobie kanapę. Rzeczywiście jestem zmęczony…
-Nie żartuj. A twoje plecy? Moje łóżko jest duże, pomieścimy się.
-Mamy spać na jednym łóżku?
-A to jakiś problem? Jeśli tak, to ja się przeniosę na kanapę.
-Mowy nie ma.
-Więc ustalone. Śpimy razem. A teraz ja idę pod prysznic.- uśmiechnęła się i poszła do łazienki.
-Śpimy razem- powtórzył i uśmiechnął się do siebie
Po pół godzinie Bones wyszła z łazienki i udała się do sypialni. Booth już zdążył pościelić łóżko. Teraz on wskoczył pod szybki prysznic i po chwili już był przy Tempe.
-Dobranoc, Booth…- powiedziała gasząc lampkę.
-Dobranoc, Bones- odpowiedział.


4.

Oboje spali w najlepsze, kiedy w końcu rozdzwonił się budzik… Było jeszcze wcześnie, ale dziś nie mogą sobie pozwolić na lenistwo. Czeka ich praca, ciężka praca i dążenie do rozwiązania przeraźliwej sprawy, którą wczoraj odkryli. Bones obudziła się pierwsza. Booth oczywiście nie usłyszał budzika, odwrócił się tylko na bok i spał dalej. Bren wyłączyła irytujący dzwonek, siadła na łóżku i spojrzała na śpiącego partnera. „No tak… Śpioch…” uśmiechnęła się. Wstała, zarzuciła szlafrok, poszła do kuchni i wstawiła wodę na kawę. Potem udała się do łazienki. Jest jeszcze trochę czasu, więc postanowiła pozwolić Boothowi chwilę podrzemać.
Kiedy po 15 minutach wyszła spod prysznica i weszła do kuchni, przy stole siedział zaspany Booth. Przed nim stały dwa kubki świeżo zaparzonej kawy i kanapki.
-O widzę, że już wstałeś- powiedziała z uśmiechem siadając przy stole- I zrobiłeś śniadanie.
-Tak, Bones.- odpowiedział z uśmiechem- Moje najlepsze kanapki i… oczywiście kawa. Coś bez czego…
-Nie można obejść się rano- dokończyła za niego.
-Właśnie, Bones. Jak się dzisiaj czujesz?
-Znacznie lepiej.
-Nie boli cię głowa? Może powinnaś zostać jeden dzień w domu?
-Nic mi nie jest Booth.- Seeley spojrzał na nią podejrzliwie- Naprawdę. Nie martw się. Głowa mnie już nie boli, nie mam żadnych zawrotów, pozszywali mnie, wsadzili w gips. Jest ok.
-Dobra. Wierzę ci.
-Dziękuję. Idziesz się kąpać?- spytała upijając łyk kawy.
-Tak… Hmm którą to mamy godzinę?- spytał spoglądając na zegarek- Po szóstej… To mamy jeszcze chwilkę. Wezmę tylko szybki prysznic i jedziemy do Jeffersonian.
-Ok.- Bren zabrała się teraz za przepysznie wyglądające kanapki- Booth? Czekaj- wstała i podeszła do szafy- Masz, chyba ci się przyda.- powiedziała podając mu ręcznik.
-O tak, racja Bones. Przyda się- podniósł ręcznik do góry- Dzięki- i poszedł do łazienki. Bones wróciła do śniadania.
Kilkanaście minut później byli już w drodze do Jeffersonian. Tam powoli zbierała się reszta ekipy, czeka ich ciężka długa praca. Booth pojechał do FBI, jak zezulce coś znajdą, zadzwonią, a teraz nie miał tam nic do roboty.
Część ekipy czyli Brennan, Cam, Zack i Hodgins już byli na platformie i zabierali się do badania pierwszego ciała. Kilka minut później pojawiła się zaspana artystka, weszła po schodkach, zapominając przesunąć kartę przez czytnik i przeraźliwy dźwięk oderwał wszystkich od pracy.
-Przepraszam…- powiedziała Ange ziewając. Hodgins szybko podbiegł do bramki i przesunął swoją kartę, dźwięk ucichł.
-Co się dzieje Ange?- spytał spoglądając na artystkę.
-A nic… nie wyspałam się, wczoraj moja znajoma urządziła małą imprezę i…
-I skończyła się nad ranem. Ok., to wszystko wyjaśnia- powiedział Jack z uśmiechem.
-Dokładnie… Przepraszam za to małe spóźnienie…- spojrzała na Cam.
-Każdemu może się zdarzyć- odpowiedziała patolog- Kości jeszcze nie są oczyszczone, wiec i tak na razie nie mamy dla ciebie nic do roboty. Zabieramy się za oględziny pierwszej ofiary.
-Ok… to ja skoczę zrobić sobie jakąś mocną kawę i… za kilka minut będę już zdolna do pracy- powiedziała Angela schodząc z platformy i udając się do swojego gabinetu.
-Nieźle musiały zabalować- powiedział Hodgins.
-Ja nie widzę sensu w balowaniu całą noc i budzeniu się po kilku godzinach niespokojnego snu, z bólem głowy i kacem- powiedział poważnie Zack.
-Młody, młody, nie wiesz co tracisz- powiedział Jack.
-Ból głowy? Jakoś nie wydaje mi się żebym tego chciał.
-Kiedyś może zrozumiesz.
-Ja to rozumiem i wcale mnie to nie pociąga.
-Możemy skupić się na szczątkach?- spytała Brennan przerywając pasjonującą dyskusję na temat bólu głowy.
-Oczywiście Dr Brennan- Zack od razu wrócił do przyglądania się pierwszej ofierze. Cam tylko uśmiechnęła się pod nosem.
-Na obu tych szkieletach jest zdecydowanie za dużo tkanki…- mówiła Bren- Cam, kiedy będzie można oczyścić kości?
-Jak tylko wszystko dokładnie zbadam- odpowiedziała zbliżając się do pierwszej ofiary.
-Potrzebujemy kości, żeby dowiedzieć się jak zginęły te osoby i żeby znaleźć narzędzie zbrodni.
-Być może jakieś informacje są w tych tkankach, których tak nie lubisz.
-Na pewno są na kościach, czy…
-Dr Brennan, wiem, że nie interesują cię tkanki i nie widzisz w nich żadnego źródła informacji w przeciwieństwie do mnie, ale nie pozwolę ci oczyścić kości, dopóki ich nie przebadam i nie pobiorę próbek. Póki co jestem tu szefem i nic nie zmienisz- Bren nic nie odpowiedziała. Lubiła Cam, ale naprawdę nie widziała nic ciekawego w tkankach, chyba rzeczywiście po prostu ich nie lubiła, ale cóż tym razem będzie musiała poczekać. Od czasu kiedy to Dr Saroyan została szefem Instytutu, nie mogła już kierować po swojemu przebiegiem śledztwa.
Odwróciła się od stołu autopsyjnego i zwróciła się do swojego najlepszego asystenta
-Zack chyba nie mamy tu na razie czego szukać. Dopóki kości nie są oczyszczone możemy zająć się całą resztą, którą przywieziono z ruin tego budynku
-Tak Dr Brennan- odpowiedział Addy. Uwielbiał swoją szefową, bo tylko Bren uważał za swoją szefową, był wpatrzony w nią jak w obrazek.
-Jestem pewna, że część z tych kości, które znaleźliśmy w tej piwnicy- mówiła zbliżając się do innego stołu, na którym leżały zapakowane inne szczątki- należy do zwierząt, ale obawiam się, że niektóre mogą być ludzkie.- Zack podążył za Bren i teraz razem stali obok stołu- Musimy dowiedzieć się ile jest tutaj ofiar i oddzielić kości ludzkie od zwierzęcych. Jak Dr Saroyan skończy badanie tych swoich tkanek- zniżyła głos, żeby Cam nie słyszała, co nie do końca się udało, bo patolog ma dobry słuch- będziemy mogli zająć się szukaniem mordercy.
-Słyszałam, Dr Brennan- powiedziała Cam z uśmiechem. Tempe zrobiła tylko dziwną minę, która mówiła, że i tak ją to nie rusza i wróciła do swojego zajęcia.


5.

Minęła może godzina. Każdy nadal był zajęty swoją pracą. Dr Saroyan wciąż badała pierwsze ciało, tkani dzięki temu, że zamarzły były w dość dobrym stanie, chociaż gdzieniegdzie zdążył już odkryć się szkielet. Hodgins pobrał potrzebne mu próbki. Robaków nie było wiele, bo mróz uniemożliwił im składanie jaj. Znalazł tylko kilka gatunków, które widocznie wcześniej musiały „zadomowić się” w zwłokach, zanim te zamarzły.
Dr Brennan i Zack Addy wciąż pracowali nad rozpoznawaniem kości, znalezionych w piwnicy walącego się budynku. Udało im się już przejrzeć część, ale jak na razie końca jakoś nie widać. Chwilowo nie natrafili też na żadne ludzkie kości, co akurat w tym przypadku było dobrą wiadomością. Znaleźli tylko jakieś szczątki należące do leśnych zwierząt: postrzelonego jelenia, zabitego jakichś kilka ładnych lat temu, kości żab, prawdopodobnie leżących w piwnicy od zeszłej wiosny, ptaki, sarna… Raczej nie wyglądało to na kłusownictwo, ale z jakichś powodów te szczątki się tam znajdowały, ktoś musiał je tam wrzucić, a ktokolwiek to był może ma jakiś związek ze znalezionymi ofiarami. Na tym etapie niewiele mogą powiedzieć, teraz ważne jest by wyeliminować lub potwierdzić istnienie większej ilości ofiar.
Angela po wypiciu mocnej kawy była już zdolna do pracy, ale też musiała czekać na oczyszczenie kości, żeby móc wykonać rekonstrukcje twarzy. Siedziała w swoim gabinecie i próbowała odzyskać, utracone po wczorajszym balowaniu, siły. Kawa pomogła jej się obudzić, ale to nie znaczyło, że wszystko wróciło na swoje miejsce.
W siedzibie FBI, Booth szukał informacji na temat ostatnich zgłoszeń zaginień dzieci w wieku między 10 a 18 lat. Na razie przeszukał większość bazy i nie trafił na nic, co może im pomóc. Będzie musiał zaczekać na jakieś informacje z Jeffersonian. Co jakiś czas zerkał na ekran telefonu mając nadzieję, że za chwilę zadzwoni Bones z jakimiś informacjami, ale jak na razie przez ostatnią godzinę, telefon jak na złość milczał. No cóż… trzeba szukać dalej i czekać.
Kiedy minęła kolejna godzina, Bones wreszcie coś znalazła, ale to niestety nie oznaczało nic dobrego.
-Znalazłam część kości paliczkowej…- powiedziała po długiej ciszy- Trzeba będzie sprawdzić, czy należy do tej samej osoby, której kość znalazłam przy ofiarach… Nie wygląda to dobrze…
-To znaczy, że mamy trzy ofiary- powiedział Addy.
-Tak, jeśli ta kość należy do tej samej osoby… jeśli nie…to może się okazać, że jest więcej niż trzy ofiary- odłożyła część kości na osobnym stoliku na specjalnej tkaninie i wróciła do dalszych poszukiwań. Po kilku minutach
-Też coś znalazłem…- powiedział Zack- wygląda na to, że tym razem to część kości miedniczej
-Oby to należało do tej samej osoby…- powiedziała Bren spoglądając na kość i odkładając ją na tym samym stoliku, gdzie wcześniej położyła kość paliczkową
-Tutaj mam kolejny kawałek kości miedniczej i… paliczkowej…- Zack dołączył kolejne znalezisko do poprzednich.
-Robi się nieciekawie…
Szukali dalej. Oprócz kości zwierząt znaleźli jeszcze kilka części ludzkiego szkieletu. Jak się okazuje niestety nie wszystkie pochodziły od tej samej ofiary… Były to kości z pewnością dwóch osób, bardzo możliwie, że większej ilości osób. Niektóre należały do kobiety, inne do mężczyzny. Bez bliższego badania nie mogli jednak ustalić, w jakim wieku były kości. Z każdą minutką, każdą kolejną odnalezioną ludzką kością, sprawa robiła się coraz bardziej podejrzana, coraz bardziej przerażająca. W tym momencie już wiedzieli, ze w piwnicy znajdowały się cztery ofiary… a co jeśli odnalezione kości należą do innych osób? Co to za sprawa? Co się tam wydarzyło?

Zbliżało się południe, Dr Saroyan przebadała tkanki z pierwszej ofiary.
-Dr Brennan- mówiła wracając na platformę, z której wcześniej wyszła, żeby móc przeprowadzić testy- kości pierwszej ofiary można już oczyścić, zbadałam wszystkie potrzebne tkanki.
-Znalazłaś coś ciekawego?- spytała Bren spoglądając na patolog, która teraz stała już obok.
-Nie ma żadnych śladów jakiejkolwiek trucizny, żadnych narkotyków, leków antydepresyjnych, nasennych… nic. Wyniki toksykologiczne nie wykazały zupełnie nic, ale… na ranie brzusznej chłopaka znalazłam jakieś cząsteczki, nie wiem co to, Dr Hodgins już nad tym pracuje. Może dowiemy się czegoś o narzędziu zbrodni. Wygląda na to, że ofiara dodatkowo została zaatakowana jakimś ostrym narzędziem, możliwe, że nożem. Może to nóż zostawił te cząsteczki, zobaczymy. Jak oczyścisz szkielet, może na kościach będzie jakaś wskazówka.
-Czyli z tkanek niewiele się dowiedziałaś?- spytała Bren.
-To nie znaczy, ze są bezużyteczne, Dr Brennan- odpowiedziała patolog z uśmiechem- czekam na wyniki pozostałych testów, może one nam coś powiedzą.
-Kości na pewno nam coś powiedzą.
-Liczę na to, Dr Brennan. Dobrze, to ja wam nie przeszkadzam. Zajmę się drugą ofiarą- już miała wyjść- Acha! A wam udało się coś znaleźć?
-Tak- Bren podeszła do stolika, na którym układali znalezione ludzkie szczątki- Wygląda na to, ze są tutaj co najmniej dwie ofiary. Znaleźliśmy kości należące do kobiety i mężczyzny. Po bliższym badaniu będziemy wiedzieli, czy należą do tych samych osób.
-Mam nadzieję, ze do tych samych…
-Ja też, ale tego dowiemy się jak je przebadamy
-Nie podoba mi się ta sprawa. Mamy już cztery ofiary, a może się okazać, ze jest ich jeszcze więcej… niedobrze.
-Seryjny morderca?- spytał Zack.
-Dowiemy się tego. Może to jakiś seryjny psychol, albo… kilka oddzielnych, zupełnie różnych spraw- powiedziała Cam.
-Nie wiem, co jest gorsze- burknęła Bren wracając do przeglądania pozostałych szczątków.
-Też nie wiem… Powiem Angeli, ze niedługo będzie miała oczyszczoną czaszkę do rekonstrukcji- Cam zeszła z platformy.
-Zack, możesz oczyścić kości, ja się zajmę dalszym przeglądaniem tych szczątek- powiedziała Bren obserwując kolejną kość.
-Dobrze, Dr Brennan, już zabieram się do roboty- powiedział Addy, zdjął brudne rękawiczki i poszedł zająć się pierwszym szkieletem…
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz