41.
-Kim jest ten człowiek?- spytał Booth.
-FBI ustaliło na razie jego tożsamość… Niejaki Cloud Teef, kiedyś był…
-Coś mi mówi to nazwisko- przerwał jej Booth.
-Znasz go?
-Mam wrażenie, że gdzieś słyszałem, albo widziałem to nazwisko… i coś mi mówi, że nie ma on żadnego związku ze sprawami, które ostatnio prowadziliśmy. Kim on był, Cam?
-Cloud, kiedyś był stażystą w FBI, ładnych parę lat temu.
-Nie wydaje mi się, żebym stąd go znał. To było nieco później, po jego stażu w FBI…
-Potem go wyrzucili, bo się nie sprawdzał. Według jego przełożonych, nie nadawał się do tej pracy. Miał problemy z ocenianiem dobra i zła. Pochwalał morderstwa, które były wynikiem strachu o czyjeś życie. Psychologowie uznali, że jego tok myślenia jest zły i nie może pracować, jako agent.
-Jak na to zareagował?
-Dziwnie spokojnie, jakby w ogóle nie zależało mu na tej pracy. Specjalnie się tym nie przejął.
-Widocznie bycie agentem nie należało do jego marzeń- powiedziała Brennan- Dziwne, ale mi też wydaje się, że gdzieś widziałam to nazwisko.
-I oboje nie możecie sobie przypomnieć, gdzie wcześniej go spotkaliście?- partnerzy pokręcili głowami- No cóż, miejmy nadzieję, że uda wam się czegoś o nim dowiedzieć.
-Pojedziemy go przesłuchać. Może uda nam się coś z niego wyciągnąć- powiedział Booth.
-Może wam tak, bo inni agenci nie wiele wskórali.
-Bo inni agenci nie są tak dobrzy, jak Booth- powiedziała Brenn.
-Wiesz, tutaj nie mogę się z tobą nie zgodzić- powiedziała patolog.
-Cieszę się, że tak uważacie- dumny Booth wypiął pierś.
-Chyba nie powinnyśmy jednak mówić tego głośno- zauważyła Cam- Jego ego i tak jest już rozbudowane.
-Musimy się bardziej pilnować- przytaknęła Brennan.
-Ależ mi to wcale nie przeszkadza. Możecie tak mówić, to bardzo miłe.
-Wiem, że sprawia ci to przyjemność, ale trzeba jednak uważać na słowa. Cam ma rację, twoje ego i tak jest już za duże.
-Nie wiem o czym mówicie, ono wcale nie jest takie duże.
-Jest- powiedziały zgodnie panie.
-Ani odrobiny zrozumienia ze strony kobiet- westchnął ciężko.
-Ależ my cię bardzo doskonale rozumiemy- powiedziała Bones z uśmiechem.
-A co to za tajne spotkanie, połączone z ukradkowymi uśmieszkami?- spytała Ange, zaglądając do gabinetu przyjaciółki- Jakaś tajemnicza rozmowa, o której powinnam wiedzieć?
-Tajemnicza nie, ale wiedzieć powinnaś- powiedziała antropolog.
-To ja zamieniam się w słuch- weszła do środka- Cam, tobie już powiedzieli? A mówiłam ci sweety, że to ja miałam być pierwszą osobą, która się dowie. Ale dobra, tym razem wybaczę, w końcu to Cam jest szefem. No to mówcie- uśmiechnęła się szeroko.
-Nie wiem dokładnie o czym myślisz, Angela- zaczęła Cam- co takiego mieliby mi powiedzieć, skoro to ja przyszłam do nich z informacjami.
-Co?- zdziwiła się.
-Wydaje mi się, że Ange myślała, że rozmawiamy tutaj zupełnie o czym innym- Booth spojrzał na nią podejrzliwie.
-Mam dziwne przeczucie, że jej myśli dotyczyły nas- dodała Bones, patrząc na Bootha.
-Was?- zdziwiła się Cam- Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-O czym?- spytali zdziwieni.
-O was.
-Jak o nas? Co o nas?- pytali patrząc ze zdziwieniem na siebie.
-No o was. O tym, że w końcu jesteście razem.
-Że co?
-Naprawdę musieliście to ukrywać?
-I dlaczego ja o tym nic jeszcze nie wiem?- wtrąciła się Ange.
-O czym wy mówicie?- spytała Bones. Oboje z Boothem stali lekko zdezorientowani.
-Nie udawajcie zaskoczonych. Mówimy o was, jako parze. Nareszcie!- pisnęła Ange.
-Czy ja dobrze słyszę?- usłyszeli zaskoczony głos Hodginsa, który również nie wiadomo skąd nagle pojawił się w drzwiach gabinetu antropolog- Booth i Dr Brennan wreszcie razem? A już myślałem, że nigdy się nie doczekam- klasnął w ręce i dołączył do grupki przyjaciół.
-Chwila, chwila- zamieszanie przerwał Booth- Wydaje mi się, że zaszła tutaj drobna pomyłka.
-O czym ty mówisz?- spytała Cam.
-Odnoszę dziwne wrażenie, że wszyscy myślicie, że ja i Bones jesteśmy razem.
-Co?- spytała Brenn- To śmieszne.
-Otóż, nieporozumienie. Bones i ja jesteśmy partnerami, jak zawsze, nic między nami się nie zmieniło. Nie mówiliśmy Cam o rzekomych ‘nas’, to Cam przyszła do nas, żeby powiedzieć nam, że ma jakieś informacje dotyczące tego mężczyzny, którego wczoraj zatrzymano przed Instytutem.
-Mówisz poważnie?- spytał Jack- Nie, wrabiasz nas teraz. Ange nie byłaby taka podekscytowana, gdyby to nie była prawda.
-Czekaj, bo ja teraz się trochę pogubiłam- przerwała im Ang.
-Jak widać nie tylko ty- dodała Cam. Teraz całą trójka patrzyła podejrzliwie na Bootha i Bones.
-Cam przyszła do nas, powiedzieć, że zna tożsamość człowieka, który wczoraj został aresztowany, Ange weszła w połowie rozmowy i dopisała sobie cały scenariusz. Potem wszedłeś ty- wskazał Jack’a- i nagle, nie wiem czemu, wszyscy uznaliście, że chodzi o mnie i o Bones.
-To znaczy, że nie jesteście razem?- spytał entomolog.
-Nie, nie jesteśmy- tym razem odezwała się Brennan.
-Kurcze- wyrwało się Hodginsowi- a już miałem nadzieję, że do was dotarło.
-Do nich nigdy to nie dotrze- podsumowała Angela- chodźmy, Jack, nic tu po nas.- złapała go za rękę i razem wyszli z gabinetu.
-Cam?- Bones spojrzała na patolog- Już wiesz, o co chodzi, czy…
-Wiem, wiem- weszła jej w słowo- Niezła historia nam się tutaj pojawiła. Dobra, nieważne. Mam nadzieję, że w końcu zrozumiecie, że…
-Cam, proszę cię.- przerwał jej Seeley.
-Tak, jasne. Nic was nie łączy, jasne. Ok, przekazałam wam informacje o tym mężczyźnie, możecie jechać go przesłuchać.
-Dzięki Cam- powiedzieli razem.
-Nie ma sprawy- odwróciła się w kierunku wyjścia- Jak was nic nie łączy, to ja jestem królową Anglii- dodała pod nosem.
-Coś mówiłaś, Cam?- spytał agent.
-Nie, nic. Do zobaczenia.- powiedziała i chwilę potem zniknęła za drzwiami gabinetu Brennan. Booth i Bones chwile stali i patrzyli na wejście, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
-Tego się nie spodziewałem- powiedział Booth.
-Ja też. Ale powiem ci, że oglądanie ich zdezorientowanych min było naprawdę zabawne.- mówiła, śmiejąc się- Ostatnio miałam dość zwodzenia ich, ale powiem ci, że po tej sytuacji moje postrzeganie tego nieco się zmieniło.
-Tak, ich miny są bezcenne. Ale Bones… Mam nadzieję, że nie oznacza to, że zmieniłaś zdanie i…
-Nie, nie, absolutnie nie. Tak jak ustaliliśmy, powiemy im po rozwiązaniu tej sprawy, nic się nie zmieniło.
-Cieszę się. Ale coś się jednak zmieniło, nie uważasz?- spytał patrząc jej w oczy.
-Zdecydowanie się zmieniło, kochany- szepnęła- Na przykład nasza wczorajsza noc, która zbliżyła nas do siebie jeszcze bardziej, która połączyła nasze ciała i dusze…
-Proszę, takie słowa z ust sławnej pani antropolog?
-Przecież to właśnie wczoraj się wydarzyło, nie mam racji?
-Masz absolutną rację, kochana.
-Jak zawsze.
-No z tym to bym nie przesadzał.
-A co? Nie mam zawsze racji?
-Czasami zdarza ci się jej nie mieć.
-Mówisz tak, żeby się ze mną podroczyć?
-Ależ skąd. Taka prawda.
-Grabisz sobie, agencie.
-Proszę i nawet używamy trudnych słów. Jestem dumny.
-Aż takie trudne to słowo nie jest. Uważaj sobie z tymi żartami, bo może spotkać cię kara.
-Kara?
-Tak, kara.
-Chcesz powiedzieć, że kara z twoich rąk?
-A z czyich?
-Jak z twoich, to ja chętnie się jej poddam.
-Uważaj, bo jeszcze spełnię swoje groźby.
-Już nie mogę się doczekać…
-Tak…? No to… jedźmy do FBI i przesłuchajmy w końcu tego człowieka, który chciał mi ciebie odebrać.
-Nie wiem, czy będę mógł wpuścić cię do pokoju, w którym on będzie.
-Dlaczego?
-Nie domyślasz się?
-Myślisz, że będę chciała się na niego rzucić i go pobić, bo czatował na twoje życie?
-Tak właśnie myślę. Jesteś niebezpieczną kobietą, kiedy się złościsz.
-Ale wiedz, że potrafię zapanować nad swoimi emocjami. Miałam wiele okazji, żeby się tego nauczyć.
-Wiem…
-Daj spokój, Booth. nie mówiłam tego, żeby przywołać czarne wspomnienia z mojego życia. Nie chciałam, żeby zrobiło się niemiło. To po prostu było stwierdzenie faktu.
-Wiem, ale nic na to nie poradzę, że za każdym razem, jak pomyślę o tym, co przeszłaś w życiu, robi mi się przykro, że tyle musiałaś wycierpieć.
-To już przeszłość, Booth. Teraz jest inaczej, przecież wiesz. Mam ciebie.
-Masz rację. To co? Jedziemy?
-Powinniśmy.
-Dobra, to w drogę.
Zebrali swoje rzeczy z gabinetu Bones i ruszyli do siedziby FBI, gdzie czekał na nich Cloud Teef, mężczyzna, który o mały włos nie odebrał życia Boothowi. Jak się jednak okaże za chwilę, nie dane było im dotrzeć do siedziby FBI. Jak to już w ich życiu bywa, za każdym razem coś staje im na drodze i tak też było i tym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz